wtorek, 22 stycznia 2013

Gdzie kocurek jest, tam nie ma co jeść

Cześć :)
Dzisiejszy post znowu nie będzie postem kosmetycznym, przecież nie samymi kosmetykami człowiek żyje. Mam kilka zdjęć Odziasa z dnia w którym piekła z mamą ciasto. Myślę, że niektóre zdjęcia mogą się Wam spodobać bo wiem, że wiele z Was też lubi koty. Oddie wskazała pazurkiem te zdjęcia na których, jej zdaniem, wyszła korzystnie, wydała zgodę na ich opublikowanie i nawet okrasiła je własnymi komentarzami, mi przypadła rola spisania jej historii.

Wszystko zaczęło się kiedy mamusia zaczęła robić murzynka i na stole postawiła takie fajne okrągłe coś. Ja, Odziątko, jestem wielką fanką ciasnych i małych schowków dlatego od razu postanowiłam tam się wprowadzić. Nie wiem czemu mama nie była z tego zadowolona i narzekała, że musi przygotować nową ... jak to szło? Tartownicę, tortownicę? Nie wiem, jednak nie przeszkodziło mi to w pomaganiu mamie.

Od czego zaczynamy pieczenie czy gotowanie? Oczywiście od umycia łapek!



Mamciu, ja nadal uważam, że obowiązkowo powinnaś założyć fartuszek!



Czy ja się źle wyraziłam? Przecież mówiłam, że trzeba dodać więcej mąki!


Cieszę się, że mnie wysłuchałaś. Teraz, to naprawdę wygląda smakowicie. 


To całe nadzorowanie jest taaakie męczące. Przymknę oczy na chwilę a ty nadal mieszaj.


Mamciu czy uważasz, że mogę być następną Nigellą?


                                Myślę, że to moja lepsza strona. Kamera mnie kocha, czyż nie?


  
                             Nie wiem czy to ciasto ci wyjdzie ale i tak optymistycznie patrzę w przyszłość. 



Panie Teodorze, to jest mój program, proszę się nie wciskać w kadr. 


Dobrze, że już sobie poszedł. Możecie powrócić do podziwiania mojego profilu.

Podobno murzynek im nie wyszedł, ale nie mam pojęcia dlaczego. Podsłuchałam jak mama mówiła, że ktoś wcisnął swój wielki kuper w formę do ciasta. Nie wiem co chciała przez to powiedzieć.

Odziątko odmówiło złożenia dalszych zeznań z tamtego dnia, nawet wszelkie próby przekupstwa nie przekonały jej do zmiany zdania. Trudno. Może kawałek rybki za jakiś czas skłoni ją do dalszych wspominek.

                              Buziaki,





56 komentarzy:

  1. Rozkosznego masz tego kociaka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha :) Niezly model. Ze tez mu sie upieklo i nie trafil do pieca na trzy zdrowaski ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzebny by był jakiś siłacz żeby ją tam przenieść ;)

      Usuń
  3. świetny kocur :) chciałabym jakieś domowe zwierzątko...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki słodziak<3 widzę ze tak drugi słodziak chcętnie by dołaczył ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozwaliłaś mnie tym wpisem:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hihihih mój narzeczony, a raczej jego rodzinka, też ma trikolorkę, Pusię, zwaną Lutkiem :) Harde to to i wredne, ale przede wszystkim łakome. W domu są jeszcze dwie inne kotki: Milenka zwana Mariolą oraz Gabrysia zwana Jurkiem-nurkiem ;) A także dwie suczki: ratlerka Amelka zwana Sprężyną oraz jej córcia (pół Yorczka) Nikola zwana Żorżykiem :) Każde ma swoją michę, każde różnie je, ale Pusia i tak zawsze wyjada im, co mają. Nawet podczas ich jedzenia. A one czują do niej respekt. Taka to trikolorka. (Nie pytaj o to podwójne nazewnictwo, mój narzeczony wszystkiemu i wszystkim nadaje swoje, tylko sobie rozumiane imię;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to prawdziwy zwierzyniec :) zazdroszczę mu tylu kotów, chciałabym chociaż jeszcze jedną kicię ale 'góra' ciągle odrzuca moje prośby ;)

      Usuń
  7. Haha fajny post;):) z przyjemnością się czytało

    OdpowiedzUsuń
  8. He he fajna historia :D a kot jak najbardziej uroczy, a raczej kocica:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ahahahaha mój pies ostatnio wyłączył telewizor pilotem jak zobaczył kota, prychnął i wyszedł z pokoju.
    Uwielbiam takie tłuste kocurki <3 Mam słabość zwłaszcza do Garfielda ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać, że psiak nie da sobie w kaszę dmuchać ;)
      Odziątko dziękuje za porównanie do Garfielda, podobno to jeden z jej idoli ;)

      Usuń
  10. Haha super, najlepsze jak niby krzyczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny wpis, rozwaliłaś mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Idealny wpis na taką senną pogodę :) ja poproszę o więcej takich notek :D świetny kociak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już w głowie kilka pomysłów na notki o mojej zgrai więc już niedługo ;)

      Usuń
    2. To świetnie !! :) będę czekać :)

      Usuń
  13. Uwielbiam koty. Śliczny kiciuś. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. super jest ten kotek ;D
    zostałaś nominowana do The Versatile Blogger, zapraszam jeśli masz ochotę :)
    http://beauty-by-ivette.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. heh świetna historyjka ;p
    fajny kocurek ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mogę Ci oddać cały śnieg, który spadł :D

    OdpowiedzUsuń
  17. słodkiego masz kotka :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przez moment myślałam, że to będzie ciasto z kotka ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. jaki słodki kocur, też takiego chcę :)

    OdpowiedzUsuń
  20. świtna historyjka *.*
    obsewrwuje cie kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetne zdjęcia opatrzone dobrymi tekstami... :-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Uśmiałam się. Odziątko jest świetna :D I faktycznie ma lepszy profil ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocisko genialne i ten uroczy dzwoneczek :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Swietny wpis, uwielbiam koty jednak przez alergie nie moge ani jednego posiadac

    OdpowiedzUsuń
  25. Ale ona jest urocza! Uwielbiam robić zdjęcia kotom, bo miny jakie strzelają do aparatu są nieziemskie :D

    OdpowiedzUsuń
  26. 4 zdjęcie najlepsze ;D Uwielbiam koty ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. super kocia :) podobna do mojej - white tortieshell - tak tu na trójkolorowce wołają ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. ten post jest świetny. ja od niedawna mam kota i nie wiedziałam jak to jest żyć z kotem, teraz już wiem i nie wyobrażam sobie nie mieć kota, chociaż jestem bardziej dog person i pies to moje marzenie, ale myślę, że najlepiej mieć jedno i drugie :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, jest mi bardzo miło, że chcecie mnie czytać :)
Jeżeli podoba Ci się mój blog, zostań ze mna na dłużej i badź moim obserwatorem.