poniedziałek, 8 grudnia 2014

Urban Decay / Naked On The Run, dużo zdjęć

Urban Decay bez wątpienia szaleje, co miesiąc mają dla nas nowe limitowane lub mniej kolekcje. Czwarty dzień grudnia był dniem premiery bardzo nudnej palety Naked On The Run, stworzonej dla osób w ciągłym ruchu, która ma nam ułatwić robienie makijażu. Założenie bardzo podobne do zeszłorocznej palety Shattered Face KLIK, w środku znajdziemy pięć cieni do powiek, bronzer, róż, kredkę do oczu, błyszczyk i tusz do rzęs. Z racji tego, że paleta jest jeszcze gorąca, mam ją od zaledwie kilku dni nie jest to recenzja a lekki post z kupą zdjęć i małymi pierwszymi wrażeniami. 







Paleta jest dość sporych rozmiarów, nie wiem czy nie jest odrobinę za duża do podróżnego bagażu. Na plus jednak można zaliczyć ogromne lusterko. Nie obraziłabym się gdyby dolna część paletki mogłaby być użyta do podróżnych pędzelków czy miniatur podkładów - miałabyśmy wtedy wszystko na wyciągnięcie ręki,






Miniatury maskary Perversion to raczej kiepski pomysł, nie można kupić jej stacjonarnie a gdzie dostaniemy tusz do rzęs takich rozmiarów? Bardzo cieszę się z koloru 24/7 Glide-on eye pencil, w zeszłym roku narzekałam na czerń, w tym doceniam czekoladowy odcień Stag. Błyszczyk Naked w odcieniu Sesso aspiruje do bycia moją nową miłością,  chyba sprawię sobie jeszcze jakiś kolor.






Dive to różana miedź dość podobna do Trick, który znajdziemy w Naked3. Przez swoje spore drobiny trochę się osypuje. Fix to matowy, średni ciepły brąz za to Resist to przepiękny taupe. Uwielbiam takie odcienie. Dare to kolejny matowy brąz, który cudownie rozciera się na powiece. Stun to czekoladowy brąz ze złotymi minidrobinami brokatu. Cudeńko!




Nie da się ukryć, że w opakowaniu bronzer jest dość pomarańczowy, myślę, że łatwo z nim przesadzić dlatego będzie jedynie muskany pędzlem. Róż jest bardzo cukierkowy, dziewczęcy, bardzi lubię takie kolory. Obok jest 5050,  rozświetlający cień który trochę się pyli ale świetnie wygląda na powiece, jestem ciekawa czy sprawdzi się na policzku,




Zapomniałabym o najważniejszym, Naked On The Run kosztuje tyle samo co duże palety Naked, czyli 44 euro (polska Sephora wyceniła ją jednak na 249zł, nieładnie!)
Paletka będzie teraz w użyciu non stop żebym jak najszybciej mogła wystawić jej cenzurkę. Kolorystycznie jestem zaspokojona ale nie da się ukryć, że osoby, które lubią mocne, wyraziste odcienie, z którymi Urban Decay się kojarzy będą zawiedzione. I chyba czuję przesyt tą całą linią Naked, coś za dużo tego wyszło przez ostatni rok. 
To jak, będziecie celować w nagość w drodze? 


31 komentarzy:

  1. Prezentuje się zjawiskowo <3 Oj chciałabym taką paletę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładne kolory cieni.:) Ale ogólnie do mnie nie przemawiają takie palety, w których można znaleźć wszystko. Coś by mi nie przypasowało i bym się później wkurzała strasznie.:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuhu prezentuje się całkiem, całkiem. Czekam na kompletną recenzję :) Twój blog nie raz pomógł mi w decyzjach kosmetycznych.

    http://goldenmove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, w PL wszystko droższe, więc akurat cena wyższa niż w innych krajach mnie nie dziwi. Cienie są śliczne!

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo lubię takie sety, ale mam problem, jak je przechowywać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jestem raczej z tych co lubi komponować sama własne palety ;) Właśnie kończę kompletować jedną z cieniami Inglota :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna , szkoda ,że taka droga :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie dziwię się, że Resist najbardziej się Tobie spodobał :)
    Ja też uwielbiam takie odcienie.
    To śmieszne, że taka mała paletka kosztuje więcej niż paleta 12 cieni :)

    OdpowiedzUsuń
  9. paletka wygląda bardzo kusząco, a i cienie widać ze mają świetną pigmentację :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Paletka mi się podoba, ale wsród moich cieni mam sporo takich bezpiecznych odcieni i nie jestem pewna czy potrzrbuję kolejnych ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. sliczna ! tylko brazer jak dla mnie zbedny- bo nie uzywam ;)
    Ale reszta cudo!!
    A serie NAKED uwielbiam i jak dla mnie nigdy jej za wiele,,, :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten bronzer do wymiany, okropna marchewka. Ale pozostała część paletki - miodzio :)

    OdpowiedzUsuń
  13. cienie mi się bardzo podobają:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oprócz bronzera wszystkie kolory piękne :D Szkoda, że te kosmetyki są tak drogie :((

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie do końca mi sie podoba, te kolory takie nie moje.

    OdpowiedzUsuń
  16. przepiękne opakowanie! Ale nie lubię jak cienie osypują mi się na kredkę czy pędzelek...

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajna, ale ja już mam szlaban ;-))

    OdpowiedzUsuń
  18. Mi się podoba, cienie prześliczne, ale polska Sephora powaliła mnie ceną niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  19. Piekna paletka, marzy mi się też taka. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Gdyby nie ta cena, to poważnie bym się nad nią zastanowiła :) Przypadła mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Mi jakoś kolorki cieni się nie spodobały, choć sam pomysł na paletkę świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja nadal wzdycham do dwójki. Ta jest bardzo zbliżona do shattered - która posiadam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Paletka piekna,ale ja ostatnio tylko cienie MAP i MAP i tylko na te odkladam:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetna kolorystyka cieni - to przede wszystkim, ale gdybym miała wybierać to w tej cenie wolałabym kupić same cienie, a dokładnie czyli Naked 3. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, jest mi bardzo miło, że chcecie mnie czytać :)
Jeżeli podoba Ci się mój blog, zostań ze mna na dłużej i badź moim obserwatorem.