Przygotujcie się na długi post o śmieciach ;) ostatni post o zużyciach kosmetycznych pojawił się w lutym i od tego czasu zużyłam to i owo, ale tylko pielęgnację bo zużywanie kolorówki zupełnie mi nie idzie. Zresztą, ona nie jest do zużywania a używania ;)
Bez zbędnego gadania i przedłużania, zapraszam!
Kolejna butelka płyny micelarnego Garnier, to mój ulubieniec i chyba nie sięgnę po żaden inny micel. Inteligentnie nawilżający krem do twarzy na dzień GO Cranberry KLIK to fajny, lekki krem nawilżający, który na sam koniec zaczął mnie lekko irytować bo za nic nie chciał się skończyć. Morelowy peeling do twarzy St.Ives jest świetnym zdzierakiem, nie należy może do najdelikatniejszych ale warto na niego spojrzeć. Miniatura kremu Total Moisture z Benefit nie do końca mnie zachwyciła, dawała złudne, silikonowe nawilżenie ale przynajmniej ładnie pachniała.
Tonik Clarins KLIK szału nie robił dlatego zużycie go zajęło mi sporo czasu. Plasterki na wągry Pretty ledwo dawały radę. Krem do twarzy Simple też należał do grupy produktów, których używanie masakrycznie się dłużyło. Nic dziwnego, zużycie 125ml kremu może zająć trochę czasu. Krem był całkiem dobry ale wolałabym mniejszą objętość. Maseczka do twarzy Oatfix z LUSH byłą cudowna, delikatna i nawilżająca <3 na pewno do niej wrócę.
Suchy szampon sygnowany marką Boots był bardzo średni i bardzo tani, mimo to o wiele bardziej wolę Batiste. Byłam za to szczerze zachwycona miniaturą nawilżające szamponu Great Lengths, nawet bez pomocy maski czy odżywki zostawiła włosy miękkie w dotyku i gładkie. Za to szampon do blond włosów Sheer Blonde John Frieda to jedna wielka porażka, nie dość, że okropnie oblepiał włosy sprawiając, że cały czas wyglądały jak przetłuszczone to chyba lekko je też przyżółcał. Nie mogę się za to nachwalić serii do blond włosów Touch of Silver Provoke, idealnie ochładza odcień włosów, lekko je przesusza ale da się to naprawić maską do włosów, Nie wiem która to już moja buteleczka tego szamponu,.
Miniatura balsamu do ciała Thalgo, szału nawilżającego nie było ale za to ładnie pachniał chociaż pożegnałam go bez żalu. Po samoopalacz Cocoa Brown, sięgałam przed większymi wyjściami bo dawał dość ciemną opaleniznę. W końcu przypomniałam sobie, że ma stopy i zafundowałam im maskę peelingującą, znowu sięgnęłam po Purederm. Żel do golenia Gillette Satin Care był średni a nawet miałam wrażenie, że podrażnia mi nogi. I kolejna puszka mojego ulubieńca czyli rajstop w sprayu Sally Hansen.
Zakochałam się za to w zapachu balsamu do ciała Roger&Gallet, pachniał słodko, orzeźwiająco i, co dziwne, dobrze nawilżał. Dwie buteleczki samoopalacza Academie, i czuję że na dwóch się nie skończy bo to świetny sposób na błyskawiczną opaleniznę. Pożegnałam też żel pod prysznic Balea, którego zapach umilał mi czas pod prysznicem, ale muszę przyznać, że produkty tej marki już mi trochę obrzydły, Peeling do ciała Tough Scrub z Cocoa Brown miał być żyletą wśród peelingów a okazał się marnym piaseczkiem zatopionym w żelu pod prysznic.
Kolorówkowo nie poszalałam ;) znalazł się tu lakier Essie Bouncer, it's me, którego nie da się użyć bo tak smuży. Dwie miniatury tuszów do rzęs - cudowny Sumptuous Extreme Estee Lauder i poprawny Lash Domination BareMinerals. Zużyłam też odlewkę podkładu MAC Studio Waterweight która, według mnie niczym nie różniła się od tych lekkich podkładów z Maybelline czy L'Oreal.
Ufff, to już wszystko :) znacie coś z moich denkowców? Jak idzie Wam zużywanie?
Mi kolorówka jakoś nie idzie, ale za to pielęgnacja aż nadto;)
OdpowiedzUsuńWow, sporo tego. Ten peeling morelowy chętnie bym wypróbowała :). Micel Garniera bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńU mnie również będzie masa tego bo z 3 miesięcy :)
OdpowiedzUsuńMam ten kolorek Esiaka i bardzo lubię go :)
zaczarowana-oczarowana.pl
Mam ten płyn z Garniera, lubię go ale najlepiej sprawdzają się u mnie kosmetyki dwufazowe bo idealnie usuwają wodoodporny makijaż
OdpowiedzUsuńNo jak ładnie! Żele z Balei często u mnie goszczą. Nie pamiętam kiedy zużyłam coś z kolorówki :(
OdpowiedzUsuńGarnierka też uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńOgromne denko! :) Miałam ten tusz EL, bardzo go lubiłam. Szkoda że lakier smuży :( Jeśli chodzi o tonik, bardzo lubię hydrolat chabrowy Florihana i Vianka. :)
OdpowiedzUsuńJakie szaleństwo :D
OdpowiedzUsuńAle tego dużo ;) U mnie różowy micel z Garniera też dobija dna ;/
OdpowiedzUsuńSpore denko :) Ja to już nawet zapasów nie mam wcale tak wielkich (oprócz żeli pod prysznic), więc nie patrzę, czy dużo zużywam ;)
OdpowiedzUsuńMam płyn micelarny z Garniera i bardzo go lubię, a lakiery Essie u mnie dobrze się spisują :)
Calkiem fajne zuzycia udalo ci sie zrobic!
OdpowiedzUsuńNie znam ale to nic nowego ;D
OdpowiedzUsuńświetne denko, Garniera micel ubóstwiam
OdpowiedzUsuńPiękny kolorek lakieru :)
OdpowiedzUsuńmam ten różowy micel z Garniera
OdpowiedzUsuń