Po raz pierwszy na blogu: zakupy ubraniowe

Nigdy wcześniej nie robiłam takiego wpisu. Dlaczego? Nie jestem pewna ale chyba wydawało mi się, że nie pasuje do bloga kosmetycznego. W zeszłą sobotę szalałam na promocjach i przy okazji zapytałam Was na FB czy chciałybyście zobaczyć moje nowości niekosmetyczne na co przytaknęłyście. Podumałam, podumałam i stwierdziłam, że raz kozie śmierć, skoro pojawiają się tu moje futrzaki to i ubrania mogą być ;) Większość rzeczy kupiłam na mega przecenie i nie są to oczywiście zdobycze z jednego dnia, zbierałam je od dwóch, trzech miesięcy ale jest tego sporo. Nie jestem fanką czytaj dalej ale mam tyle zdjęć, że tym razem bez tego się nie obędzie. Jeżeli jesteście ciekawe co ostatnio zaadoptowałam, zapraszam Was do dalszej części postu.

Odkąd mam krótkie włosy lubuję sie w czapkach. Kiedy tylko dojrzałam tą kocią czapę w a|wear wiedziałam, że trafi na moją łepetynę. Co z tego, że kosztowała 15 euro, musiałam ją kupić.

To może trochę cekinów? Ten lekki czarny top z cekinami to ideał na wieczorne wyjścia, który upolowałam za zawrotne 5 euro w Swamp.

Pozostając w temacie cekinów - błyszcząca sukienka, której jak narazie nie mam gdzie założyc. Nie jestem fanką ubrań z Penneys, wolę dołożyc kilka groszy i kupić coś czego nie będzie nosiło pół kraju i kupuję tam tylko na dużych promocjach. Ta sukienka została przeceniona z 21 na 3 euro. 

Co prawda żadna nowość i nie kupiona na promocji ale wprost musiałam Wam pokazać tę sukienkę o linii z H&M. Koty nadal rządzą!

Kolejna przygarnięta sukienka, znowu z Penneys, która chodziła za mną od dłuższego czasu. Dorwana za 7 euro. 

Ostatnia już sukienka, tym razem z mojego ulubionego River Island. Na zdjęciach nie wygląda korzystnie bo mój fotograf nie powiedział mi, żeby ją poprawić. Kupiona, chyba, za 18 euro. 

Nie ma to jak miękki sweter. Ten wodospad (chyba, nie wiem, nie znam się) ale ciepły w cholerę. Kupiony w Swamp za 15 euro.

Jeszcze bardziej miękki, ciepły i delikatnie różowy i, co najważniejsze, z kieszeniami, też został kupiony na promocji w River Island za 24 euro. 

Swetrów nigdy nie za wiele dlatego ten piały puchaty sweter poprzeplatany cekinami bardzo wpadł mi w oko. Też Swamp, za jakieś 15 euro.

Marzę już o lecie więc w oczekiwaniu na cieplejsze dni kupiłam a la kimono, które będzie miłym dodatkiem do zwykłych topów w te, nie do końca, ciepłe wieczory. Dorwane w Swamp za piątaka.

Bluzeczka na ramiączka typu spaghetti zawsze gdzieś tam za mną chodziła ale nie chciałam wydawać kupy kasy za malutki kawałek materiału. Tę bluzkę kupiłam w Penneys za ... 1 euro.

Bluzkę do śmigania po domu z uśmiechniętą Myszką Miki też znalazłam w Penneys za 3 euro. 

Zdjęcie nie do końca udane ale ta przesłodka bluzka w serducha została wyszukana w Swamp za piątaka. 

Może trochę babcina ale ja bardzo lubię luźne bluzki czy swetry ;) Znowu Swamp i znowu 5 euro.

Podejrzewam, że w body nie chodziłam odkąd zakończyłam okres niemowlęcy. To z River Island zauroczyło mnie swoimi paskami i fajną ceną - 10 euro.

Ufff, koniec z ubraniami! Jeszcze tylko kilka dodatków i koniec ;) Ogromna (niektórzy mówią, że lekarska ;)) torba z River Island to moja miłość od pierwszego wejrzenia. Nie dość, że różowa, to jeszcze wielgachna! Dla towarzystwa dostała bliżniaczy portfel. Akurat tego dnia w RI była przecena 20% mniej dla studentów więc ten duet upolowałam za jakieś 60 euro. 

Pięć minut zajęło mi ogarnięcie tego, że torebki tego typu zwą się kopertówkami ;) Ta, nie dość, że pojemna to i poręczna. Też River Island za 18 euro. 

Uwielbiam buty na obcasie <3 Te czarne botki kupiłam w New Look ze studencką zniżką za niecałe dwie dychy a botki w cętki kupiłam na kolejnej mega przecenie w River Island za 24 euro. 

Nie mogę nie pokazać Wam mojej ulubionej pidżamy, którą dostałam na Święta. Jest ciepła, jest przytulaśna i najchętniej w ogóle bym jej nie zdejmowała. 

Kolejna porcja prezentów i kapcie, które umilają mi poranki i gruby, bardzo ciepły szlafrok w owieczkę ;)

Broszkę też dostałam na Święta, według mnie jest bardzo kobieca i lubię ją łączyć z ciemnymi ubraniami. Kolczyki w motylki bardzo ładnie mienią się w słońcu czy sztucznym świetle a kupiłam je za grosze w New Look. 

Kolczyki w skrzydła bardzo pasują mi do mocniejszych stylizacji a te obok są ciężkie, duże ale też bardzo wyjściowe. Obie pary też kupiłam w New Look. 

Naszyjnik po lewej też jest masywny i ciężki ale ja jestem z tych co lubia mieć dużo na szyi,na dodatek się błyszczy ;)kupiłam go w Penneys za dychę. Ten po prawej marzył mi się od wakacji, wypatrzyłam go w Topshop ale kosztował ponad 30 euro. Poczekałam i po dużej obniżce plus zniżce studenckiej kupiłam go za 2.80. Głupi to ma zawsze szczęście. 

Te dwie rzeczy nie do końca tu pasują ale jedno zdjecie więcej czy mniej przy tak długim poście nie robi już żadnej róznicy. Kalendarz Kota Simona był moim chciejstwem jak tylko o nim usłyszałam, importowałam go sobie z Polski i już wiem, że na przyszły rok też będę musiała go kupić. To coś po prawej to praktyczny prezent od mamy - bo jak osoba po raz kolejny wyprowadza się z domu to osoba musi mieć deskę do krojenia. Ta w koty jest przeurocza. 

Dotrwałyście do końca? Wiem, że modelka ze mnie żadna ale nigdy nie chciałam być Charlizą ;) Wpadło Wam w oko coś z moich nowości? Zaszalałyście na poświątecznych promocjach?

                                                                           Buziaki, 

                                                                      Gosia