Zupełnie niespodziewanie kwiecień okazał się być miesiącem zużywania kosmetyków. Nie miałam wiele czasu na żadne kosmetyczne eksperymenty, w zamian sumiennie używałam tego co mam a chęć zużycia za wszelką cenę zeszła na dalszy plan. I dobrze, bez spiny zawsze wszystko lepiej mi wychodzi. W mijającym miesiącu udało mi się wrzucić do torby na wyrzutki 15 kosmetyków (w tym kilka miniatur) i jedną próbkę - a biorąc pod uwagę kategorie do których należą te kosmetyki uważam, że należy mi się poklepanie po plecach.
Włosowo nie zaszalałam. Korygujące odcień siwych i blond włosów szampon i odżywka Colour Renew John Frieda nie zrobiły na mnie spektakularnego wrażenia. Lekko ochładzały kolor, to fakt, ale odżywka okazała się też delikatnie obciążać włosy. Tego duetu używałam od września, z przerwą na zestaw z Soap&Glory KLIK. Nie planuję powrotu do tych produktów, chyba że szampon i odżywka, których używam teraz się nie sprawdzą. Kolejny żużyty produkt też jest sygnowany nazwiskiem John Frieda - miał być nabłyszczającym sprayem do włosów a okazał się być zwyklaczkiem bo żadnego nabłyszczenia nie odnotowałam.
Dwa pudełka temu w Powderpocket dostałam mianiaturę kremowego żelu pod prysznic z masłem Shea z The Body Shop. Zużyłam ją z przyjemnością, na pewno sięgnę po pełnowymiarowy produkt. Zdenkowała mi się też druga miniatura żelu pod prysznic, tym razem z Molton Brown. Dość mocny, męski zapach nie zachęcił mnie do zapoznania się z marką. Gdzieś tam leży saszetka po żelu Original Source o zapachu limonki, mam ich jeszcze spory zapas ale bardzo rzadko po nie sięgam. Masło do ciała Argan konystencją nie do końca przypominało masło ale gładkie, nawilżone ciało mi to wynagradzało. A żel/peeling Balea i jego dziwny, zupełnie nie mój zapach sprawił, że zdenkowanie go zajęło mi prawie rok.
Zamierzeniem notek z zużyciami są krótkie notatki o danym kosmetyku. Niestety, o 3 krokach Clinique mogłabym napisać całe wypracowanie i chyba poświęcę temu trio oddzielną notkę. Dla niecierpliwych: zawiodłam się. O czyściku do twarzy Buche de Noel z LUSH pisałam już tu KLIK. Dobry ale wolę Let the Good Times Roll.
Płyn micelarny beBeauty w żaden sposób mnie nie zachwycił. Micel jak micel. W dodatku okropnie irytowało mnie to, że zamykając butelkę wszystko dookoła było obryzgane. Pianka do mycia twarzy sygnowana Boots, bardzo mnie zachwyciła i to w pozytywnym znaczeniu. Tania, dobrze oczyszcza twarz, nie pozostawia uczucia ściągnięcia i nic a nic nie podrażnia. Kiedyś, kiedy jeszczw subskrybowała GB, w jednym z pudełek znalazłam bazę pod makijaż Primed&Ready z Collection 2000. Naprawdę godny polecenia produkt. Ostatnia jest miniaturka nawilżającego serum z Premae. Próbowałam użyć go kilka miesięcy temu kiedy miałam sajgon na twarzy, nie udało się bo za bardzo podrażniał i tak już zaognioną skórę. Dałam mu szansę kiedy cera wróciła do normy i towarzyszył mi przy wieczornej pielęgnacji jednak szału jakoś nie było.
To wszystko w kwietniu. Dajcie mi znać jakie macie opinie o tych kosmetykach!
Buziaki,
Gosia
Brawo! Cieszę się że napisałaś o problemach zdenkowania produktu Balea.... - szkoda gadać!
OdpowiedzUsuńPrawda? Okropność!
UsuńJa trzech kroków bardzo nie lubie, nigdy nie kupię
OdpowiedzUsuńJak na coś co kosztuje grosze nie jest aż tak zły ...
Usuńpłyn beBeauty to dla mnie porażka, nie rozumiem tych zachwytów, nie byłam w stanie go zużyć.
OdpowiedzUsuńAż tak Ci nie przypadł do gustu?
Usuńprawie nic nie znam ;) a micel z biedronki, również go nie polubiłam..
OdpowiedzUsuńTo już któryś z kolei głos na nie ...
UsuńW ostatnich tygodniach żel pod prysznic TBS także zawładnął moim sercem i na pewno spróbuję wersji kremowej! Johna Fridę lubię i na pewno skuszę się na jego produkty nie raz. :) Micel z Biedry - standard, zawsze musi być! :)
OdpowiedzUsuńa jaki zapach? Bo ja miałam mango (chyba?) i był okropny!
Usuńklepię Cię po pleckach i głaszczę po główce :)
OdpowiedzUsuńDziękować :D
UsuńJa tez sie bardzo zawiodlam na trzech krokach :-(. W uzywaniu tych produktow nie bylo dla mnie zadnej przyjemnosci niestety.
OdpowiedzUsuńPiąteczka!
UsuńKoniecznie napisz coś więcej o tych 3 krokach Clinique.
OdpowiedzUsuńNapiszę, tylko znajdę kartę ze zdjęciami :/
UsuńFajne denko. Niestety nie miałam nic prócz płynu micelarnego BeBeauty, który bardzo lubię :).
OdpowiedzUsuńJa już chyba do niego nie wrócę.
UsuńA ja płyn micelarny BeBeauty bardzo lubię :) I stosuję systematycznie już od kilku miesięcy.
OdpowiedzUsuńA nie irytuje Cię to zamykanie?
UsuńCiekawe zużycia :) Wiele osób chwali ten płyn miceralny z beBeauty. Ja go nigdy nie miałam, ale mnie jakoś nie ciągnie do niego. Jestem zadowolona z tego, którego uzywam :)
OdpowiedzUsuńA jaki płyn używasz?
UsuńZnam tylko micela z biedronki i jest całkiem dobry, ale rzadko do niego wracam.
OdpowiedzUsuńMasz swojego ulubienca w tej kwestii?
UsuńMicelka z biedronki również miałam (mam kolejne opakowanie) i ku mojemu zaskoczeniu spisał się bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńA to dobrze :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń3 kroki cinquecento chętnie bym spróbowała
UsuńMoże by Ci podpasowały? Chociaż opinie maja słabe.
Usuńjak ładnie :)
OdpowiedzUsuńciekawe produkty:) super denko
OdpowiedzUsuńJa tych 3 kroków Cliniqure nienawidzę za to, co mi z twarzą zrobiły. Nigdy więcej! Kosmetyki kolorowe jak dla mnie niestety też wołają o pomstę do nieba...
OdpowiedzUsuńSporo udało Ci się zużyć:)
O kurczaki, źle było? Mi one nic z twarzą nie zrobiły oprócz tego, że mnie irytowały pod wieloma względami. Z kolorówki mam tylko róż i lakier do paznokci i jestem w nich zakochana.
UsuńJa jako peeling polecam czarne mydło + kessę :) !
OdpowiedzUsuńRozejrzę się :)
Usuńu mnie micel biedronkowy wciąż czeka na swoją kolej, ale już nie podoba mi się to opryskiwanie :(
OdpowiedzUsuńBardzo denerwujące.
UsuńNo właśnie ostatnio zastanawiałam się nad Colour Renew John Frieda, ale jednak spasuje :)
OdpowiedzUsuńChyba że uda Ci się trafić na jakąs super hiper promocję to warto byłoby wypróbować te kosmetyki.
UsuńTeraz mam kilka rzeczy z bumble and bumble do wypróbowania, ale faktycznie, jeżeli uda mi się trafić na jakiś fajny rabacik, to się zdecyduję :)
UsuńBardzo lubię żele TBS:) Właśnie kończę czekoladowy, wersję z masłem shea mam jeszcze w zapasie:)
OdpowiedzUsuńJak czekoladowy się sprawuje? Ja bałabym się w nim chemicznych nut.
UsuńDobrze wiedzieć, że ten nabłyszczający spray do włosów jest marny, bo miałam na niego ostatnio ochotę ;)
OdpowiedzUsuńMarny marny i mocno pachnie alkoholem.
Usuńładnie jest :)
OdpowiedzUsuńDzięęęęki :)
Usuńno i całkiem ładne zuuzycia! ja bym Lusha wypróbowała ! <3
OdpowiedzUsuńA masz coś dokładnie an oku?
UsuńSzkoda, że zawiodłaś się na clinique. Miałam nadzieję, że sama po niego sięgnę ale nie ma mowy.. :-(
OdpowiedzUsuńNie warto - chociaż może?
UsuńOjj, a czemu zawiodłaś się na 3 krokach Clinique? Ja właśnie niedawno kupiłam tonik, tyle że nr 2 i mam nadzieję, że będę z niego zadowolona.
OdpowiedzUsuńUżyłaś go już? Nie wiem jak Twoja wersja ale moja to był sam alkohol.
UsuńJedyne co mam to ten nablszczac do wlosow, ale prawda jest taka, ze on za duzo nie robi, bardzo rzadko go uzywam
OdpowiedzUsuńJa go męczyłam kilka lat :D
UsuńGratuluję zużyć :) Mnie też zawiódł duet z Clinique, a zostało mi go jeszcze bardzo dużo ;/
OdpowiedzUsuńA jaką wersję masz?
Usuń:)
OdpowiedzUsuńMicela z Biedry nie lubię, bo szczypał mnie w oczy. Na kremowy żel pod prysznic TBS mam ochotę :)
OdpowiedzUsuń