Mimo kilku ostatnich bardzo słonecznych dni zima już wisi w powietrzu. Z lekkim żalem wyjmuję z szafy coraz to cieplejsze chusty i szale, lubię być opatulona miękkim i ciepłym materiałem ale jeszcze bardziej lubię czuć promienie słoneczne na skórze. Dzisiejszy post pozwoli mi się choć trochę cofnąć do słonecznych dni bo to wtedy najczęściej używałam suchego olejka z drobinkami z NUXE.
Huile Prodigieuse OR (55zł/50ml) to, według producenta, olejek o bardzo wszechstronnym działaniu - pięlgnuje, rozświetla zawiera sześć olejków szlachetnych i witaminę E. Może być używany do twarzy, ciała i włosów.
Mój olejek służył mi jako upiększacz ciała, używałam go na dekolt, ramiona i nogi kiedy chciałam je odsłonić. Olejek NUXE bez wątpienia daje efekt Photoshopa, tysiące złotych drobinek daje efekt świeżego rozświetlenia, skóra jest wygładzona, poprawia się jej koloryt a na opalonym ciele wygląda przebosko!
Olejek nie brudzi, drobinki nie migrują ani się nie ścierają.
Nie jest do końca suchy olejek, bo bywają te bardziej suche, ale szybko się wchłania. Ciężko opisać mi jego zapach jest słodki, może lekko ziołowy. Lubię , ot tak, czasami podnieść buteleczkę i upajać się aromatem zawartości, fantastycznie pachnie na rozgrzanej słońcem skórze.
Niu używałam ani nie mam zamiaru używać Huile Prodigueuse OR na twarzy czy włosach, do ciała używam go też sporadycznie, wtedy kiedy chcę się odrobinę rozpieścić - przy takim stosowaniu i jego wydatności wróżę nam długą i świetlaną przyszłość.
Zgodzicie się ze mną, że ten olejek to must have lata?
Od dawna jestem go bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńW tym roku miałam inny produkt, i myślę że masz rację. Musimy czasem wyglądać jak milion dolców, a takie produkty nam w tym pomagają:)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś ten olejek i bardzo lubiłam po niego sięgać. Ślicznie podkreślał opaleniznę rąk i nóg, jest produktem wartym zakupu, zwłaszcza że jest niesamowicie wydajny ;)
OdpowiedzUsuńwyglada ciekawie - idealny na lato :)
OdpowiedzUsuńTo fajny olejek, bardzo kojarzy mi się z latem ;) no i ten zapach jest boski :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się :) ja jednak znalazłam coś tańszego - złoty olejek Bielenda :)
OdpowiedzUsuńWersja bezdrobinkowa nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, ale mimo wszystko mam ochotę wypróbować wersję złotą. Jestem bardzo ciekawa jak się będzie prezentować na opalonych nogach ;)
OdpowiedzUsuńDo tej pory miałam tylko wersję bez drobinek- zużywam już drugie duże opakowanie. Ale po Twojej recenzji wiem, że na następne wakacje sprawię sobie tę z drobinkami:D
OdpowiedzUsuńUwielbiam zapach tego olejku:)
ja lubię wszystko, co się świeci :D miałam próbkę tego olejku, ale bez drobinek, więc byłam rozczarowana, bo chciała z drobinkami! :P ale na żywo w słońcu pięknie się mieni :)
OdpowiedzUsuńNie znoszę drobinek :P
OdpowiedzUsuńChyba najbardziej lubię jego zapach ;) Mogłabym mieć takie perfumy na lato.
OdpowiedzUsuńja jestem oddana wersji bezdrobinkowej, zapach ma rzeczywiście niesamowity, cała seria zresztą, krem pod oczy też tak pachnie :D. drobinkowy olejek mam w wersji mini i jakoś nigdy się nie złożyło, żebym go na ciele wypróbowała, ale ten pomysł z nogami mi się podoba – moje nogi przez cały rok straszą bladością, więc takie rozświetlenie mogłoby coś dobrego wnieść do tematu. mam nadzieję, że to nie będzie wyglądało komicznie – trupia biel nóg ze słonecznymi drobinkami ;)
OdpowiedzUsuń