poniedziałek, 25 marca 2013

Wielofunkcyjna LUSHowa perełka

W styczniowym poście o zakupach miesiąca wspomniałam, że w moje ręce trafił kolejny LUSHowy produkt - Ultrabalm czyli trzyskładnikowy balsam do wszystkiego. Wiele osób uważa, że jak coś jest do wszystkiego to tak naprawdę jest do niczego dlatego nie mogłam się doczekać, żeby przeprowadzić mały eksperyment i sprawdzić jak sprawuje się on u mnie :)


Tak, tak, Ultrabalm to prawdopobnie jedyny kosmetyk z tak krótkim składem jaki kiedykolwiek u mnie zagościł.
Olej jojoba - zawiera m.in. witaminę A, E, F, występuje w naturalnym płaszczu tłuszczowym skóry i chroni ją przed utratą wody. Nawilża, natłuszcza, odżywia i zawiera naturalny filtr słoneczny.
Wosk kandelila - koi i wygładza skórę.
Wosk różany - także ma właściwości kojące skórę.
I tyle :) zdaję sobie sprawę, że dla niektórych może to być coś co można łatwo zrobić w domu ale ja nie mam ochoty na bycie alchemikiem i wolę takie coś kupić.

Zapach tego pana niestety nie należy do najprzyjemniejszych, czuć coś różanego i coś bliżej niezidentyfikowanego. Z tego co wyczytałam może to być wosk kandelila, który podobno ma dość specyficzny zapach.
Stosowałam go na różnych częściach ciała. Zaczynając od twarzy gdzie wspaniale rozprawił się z moimi suchymi skórkami. Nie nadawał się jednak do używania w ciągu dnia, pod makijaż. Skóra twarzy była tłustawa, świeciła się ale za to na noc był jak znalazł. Po każdym użyciu czuję się nawilżona i nie muszę się martwić o żadne sucharki na twarzy. Skoro jesteśmy przy twarzy to muszę wspomnieć o tym, że jest idealny jako balsam do ust, które są wtedy mięciutkie i gotowe do całowania ;)
Znalazłam też dla niego kolejne zastosowanie - krem do stóp. Moje stopy powoli wybudzają się z zimowego snu przez który, niestety, nie są w świetnym stanie. Kilka nocy z balsamem i skarpetkami na stopach i już wyglądają one o wiele lepiej. Czyżbym trafiła na ideał? Niestety, nie ma tak dobrze. Skuszona pomysłem ekipy LUSHa coby nałożyć trochę i na włosy, okropnie się zawiodłam. Nie nałożyłam go dużo, odrobinka na puszące się końcówki a za chwilę miałam sklejone w strąki włosy. Żeby dodać tej całej akcji odrobinę pikanterii, za cholerę nie mogłam włosów rozczesać, dopiero mycie rozwiązało sprawę. O nie, nie panie Ultrabalm od moich kudłów wara!


Na zdjęciu balsam wygląda na bardzo zwarty i twardy, prawda? W rzeczywistości jest miękki, łatwy do wydobycia z tego jakże poręcznego opakowania. Jest łatwy w rozsmarowaniu, woski i oleje zawarte w nim roztapiają się pod wpływem ciepła i tak jak wspomniałam, jest tłusty.
Nie używam go codziennie ale dosyć często a zużycia w ogóle nie widać. Nie sądzę, że będę kiedykolwiek przeklinać jego wydajność ;) 45g kupiłam za około 10 euro i uważam jego cenę za rozsądną biorąc pod uwagę jego właściwości.

Na pewno nie jest to balsam, który pasowałby każdemu. Za to ja mogę go polecić każdemu kto ma problemy z jakąkolwiek suchą częścią ciała i kto nie zwraca zbyt dużej uwagi na zapach produktów tego typu. Ja, oprócz wpadki z włosami, jestem z niego bardzo zadowolna.

Znacie ten produkt LUSHa? A może też używacie wielofunkcyjnych kosmetyków tego typu z innych firm? 
                                                                                                                   Buziaki, 
                                                                                                           
                   


52 komentarze:

  1. Świetny tłuścioch na zimę, wypróbuję go za rok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie :) tylko na pewno nie na wyjścia do ludzi ;)

      Usuń
  2. Nie mam nic przeciwko takich kremom all in one ;) oszczedzamy miejsce i pieniadze ;) jedynie na twarz pewnie bym go nie uzyla :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się w niego zaopatrzyć:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że nie mam dostępu do Lusha.:P Chętnie bym go wypróbowała.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Macałam, ale po pierwsze jest dla mnie za tłusty, po drugie - niestety jestem bardzo wrażliwa na zapachy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przez tą tłustość nakładam go na twarz jedynie punktowo :)

      Usuń
  6. super skład może kiedyś wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja wolę balms eve- nie skleja końcówek :PPP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przechwalaj się dalej ;)

      Usuń
    2. trolololo (nie żebym się czepiała, ale eve's jest a) tańszy od lusha b) dla Ciebie równie łatwo dostępny c) fajniejszy niż lush :P:P:P)

      Usuń
    3. Nie dobijaj mnie bo Cię strolololouję ... :D

      Usuń
  8. wypróbowałaś go chyba na każdej możliwej powierzchni użytkowej ;P Ja jeszcze nie miałam uniwersalnego balsamu ;P A co do Lusha to mam tylko Enzymion i dzielnie go testuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. nie mam dostepu do lusha za bardzo ale ciagle o nim slysze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co by Cię z Lusha interesowało?

      Usuń
    2. chwilowo nic, ale jak dostane pierwsza wyplate to pewnie jakis balsam albo odzywka ;p

      Usuń
    3. Jeśli chcesz mogę Ci coś zamówić :)

      Usuń
  10. Nie mam dostępu do Lusha:( bardzo żałuję, chętnie bym wypróbowała wszystko:)

    OdpowiedzUsuń
  11. straszne brzydki jest :D ale ten wosk rózany mnie przekonuje :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Słyszałam o kosmetykach tej firmy :) nie miałam tego produktu, ale całkiem ładnie wygląda :) trochę jak budyń waniliowy :D działanie też ma fajne :)

    A co do reakcji włosów, kiedyś poczytałam, że krem Nivea jest dobry na końcówki, po nałożeniu ich na włosy miałam taką samą reakcję jak Twoje na ten balsam :p sztywne, tłuste, nie do rozczesania :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ostatnio słyszałam o kremowaniu włosów ale teraz raczej nie zaryzykuję ;)

      Usuń
  13. Nigdy nic od nich nie miałam (póki co), ale myślę, że zacznę od tych bardziej sprawdzonych kosmetyków jak np. american cream :)

    OdpowiedzUsuń
  14. tak strasznie żałuję, że nie mam dostępu do kosmetyków z LUSHa :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Wygląda nieco śmiesznie :P Z wielofunkcyjnymi kosmetykami się raczej nie spotkałam, nie licząc kremu uniwersalnego Oriflame:)

    OdpowiedzUsuń
  16. zawsze mi się wydawało,że jak coś jest to wszystkiego to jest do niczego:) póki co nie trafiłam na wielofunkcyjne kosmetyki:)

    OdpowiedzUsuń
  17. szkoda, ze na wlosach sie nie sprawdził

    OdpowiedzUsuń
  18. ciekawy produkt, może kiedyś się skuszę, skład fajny:]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby to nie jeste niezbędny kosmetyk ale fajnie go mieć :)

      Usuń
  19. o, wygląda trochę jak guma do włosów, przydałoby się takie cudo na wiosnę, jeśli kiedykolwiek nadejdzie :D

    OdpowiedzUsuń
  20. widzę, że nadaje się do twarzy, a że mam suchą, to zastanowię się nad jego kupnem ;)
    dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. nie znam ale poznam :D
    zapraszamy w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Tyle zastosowań, no szok :) Warto mu się przyjrzeć bliżej :)

    A przy okazji zostałaś otagowana, mam nadzieję, że się nie obrazisz: http://antonina-guzik.blogspot.com/2013/03/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  23. Może to niezbyt mądre, ale nie lubię jak coś jest do wszystkiego, bo nie bardzo wiem, co mam z tym zrobić ;pp Mam osobny produkt do każdej partii ciała. Ale kosmetyki Lush'a uwielbiam : ))

    OdpowiedzUsuń
  24. Zapach kosmetyków Lushowych to ciekawa historia - niektóre pachną obłędnie a inne śmierdzą jak stare skarpety (miałam kiedyś taki szampon coś snake coś tam coś tam - jesssssoooooooo smierdziuch). No ale zapachy to sprawa bardzo indywidualna:) Coraz bardziej cenię takie kosmetyki z różnorodnym zastosowaniem...U mnie taką formę odegrała ostatnio maść nagietkowa z Balea (zdenkowana w marca więc o niej niedługo) :))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, jest mi bardzo miło, że chcecie mnie czytać :)
Jeżeli podoba Ci się mój blog, zostań ze mna na dłużej i badź moim obserwatorem.