LUSH zawsze kojarzył mi się ze świeżymi, maseczkami do twarzy domowej
roboty. Nie wiem czemu ale jakoś nigdy nie było mi z nimi po drodze do
czasu kiedy stwierdziłam, że to już najwyższy czas żeby coś
przetestować. Na pierwszy ogień poszła maseczka Brazened Honey napakowana samymi dobrociami.
Moją
maseczkę zrobiła Kasia :D A znajdziemy w niej szałwię, napar z jałowca i
rozmarynu, oleje z kardamonu i goździków znane ze swoich
antyseptycznych właściwości. Są w niej też jaja, miód i olej migdałowy,
które koją i nawilżają skórę. Znajdziemy też świeży koper, korzeń
imbiru, natkę pietruszki i kolendrę, które stymulują skórę i walczą z
martwymi komórkami. Jakby tego było mało, jest też odświeżający sok z
limonki. Zmielone skórki z migdałów zdzierają martwy naskórek. A kaolin i
talk sprawiają, że skóra twarzy jeszcze intensywniej absorbuje te
wszystkie dobroci.
Brazened Honey to
oczyszczają maseczka, która za zadanie ma oczyszczenie porów i
usunięcie wszelkich zanieczyszczeń i niedoskonałości przy czym ma
pozostawić skórę gładką, odprężoną i świeżą. Sama maseczka jest gęsta a
kiedy zasycha na twarzy tworzy niezbyt przyjemną dla oka skorupę. Ale
podczas zasychania czułam jak ściągają się pory a wszelki brud jest
wyciągany przez maseczkę. Podczas zmywania, wspomniane zmielone migdały,
peelingują skórę twarzy a potem jest już efekt WOW! Widziałam, że skóra
twarzy jest jaśniejsza, nawilżona i przyjemna w dotyku.
Nie byłam jednak zachwycona zapachem maseczki - zawiera zioła ajurwedysjkie i dla mojego nosa nie był to super cudowny zapach.
Maseczki
LUSHa nie mają długiej daty przydatności. Powinny być zużyte w ciągu
trzech tygodni po zrobieniu ale kiedy moja maseczka trafiła do mnie
miała już dobry tydzień dlatego użyłam jej nawet kilka dni po
przeterminowaniu. Nic mi się nie stało ale ogólnie nie polecam takich
praktyk.
75g maseczki starczyło mi na 7 użyć co uważam za dość dobry wynik.
Nie planuję na razie powrotu do tej maseczki, LUSH ma ich tyle, że chcę wypróbować jeszcze kilka z nich.
Jesteście przekonane do maseczek tego typu?
Buziaki,
widze że niesamowite parcie jest na kosmetyki tej firmy
OdpowiedzUsuńJeszcze nic nigdy nie miałam z LUSH'a i choć chętnie bym poużywała sobie te kosmetyki, to nie ciągnie mnie do nich jakoś szczególnie :) Moje ulubione maski to te w formie proszku do samodzielnego mieszania z wodą :-)
OdpowiedzUsuńJa używam tylko takich drogeryjnych maseczek, ale chętnie bym wypróbowała coś z LUSHa, może kiedyś na jakichś wojażach zahaczę o sklep i coś wybiorę :)
OdpowiedzUsuńciekawa maseczka, nie miałam nic z LUSHA, i bardzo nad tym ubolewam.
OdpowiedzUsuńwygląda trochę jak błotko ale najważniejsze jest działanie.
nie miałam, aleeee jak przeczytalam nazwe myślalam, że chodzi o cos do makijażu xD głupia ja
OdpowiedzUsuńz jednej strony dobrze, ze maja krótki termi bo wiadomo, że nie ma tam za wiele chemii ale z drugiej strony to 3 tygodnie to troche mało :)
ja bym chętnie spróbowała, ale jeszcze nie miałam okazji zaopatrzyć się w lusha
OdpowiedzUsuńno właśnie trochę przeraża mnie tak krótki termin ważności bo ja raczej kosmetyki do twarzy zużywam, zużywam i zużyć nie mogę XD
OdpowiedzUsuńJa jestem przekonana, jakbym tylko miała możliwość to też bym wypróbowała
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej firmie :P Ale efekt, o którym piszesz jest kuszący :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, szkoda że te maseczki mają taki krótki termin ważności ;/
OdpowiedzUsuńMuszę kupić w końcu coś z Lusha. Po prostu muszę. W najbliższym czasie moje oszczędności strasznie się skurczą, ale trudno :D
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam z nimi do czynienia, ale od dawna szukam czegoś bardzo dobrze oczyszczającego, więc chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńdziałanie am fajne, ale szkoda, że taki krótki okres ważności. Miałabym problem ze zużyciem całości.
OdpowiedzUsuńnie wygląda za ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńale zapach mnie ciekawi i czy u mnie by się sprawdziła ta maseczka..
Z chęcią wypróbowałabym jakąś papkę z Lusha, ale póki co eksperymentuje w kuchni :)
OdpowiedzUsuńZaciekawila mnie ta maseczka,ale po głowie chodzi mi jeszcze Oatfix i Cupcake. Na pewno którąś z nich wypróbuję. Na razie kończę "anielski" czyścik i jestem z niego bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nic z Lusha nie miałam...
OdpowiedzUsuńnie wygląda jak dla mnie ciekawie :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam takich maseczek:) Ale chętnie bym wypróbowała:))
OdpowiedzUsuńChęci do wypróbowania którejś z tych maseczek mi nie brakuje, ale termin przydatności połączony z brakiem Lush w PL to Mission Impossible jak dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy o tej maseczce, ale świeżaki z Lusha mocno mnie kuszą. Szkoda, że mają tak krótką żywotność.
OdpowiedzUsuńmi się marzy oatfix:) rozmaryn pachnie specyficznie :))
OdpowiedzUsuńWygląda zachęcająco :) Przy najbliższej okazji w Lushu wybiorę coś dla siebie może właśnie tą maseczkę :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńgdzie kupilas? :) POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńKosmetyki z LUSHa chyba nie są dostępne w Polsce. Można zamówić je oline na https://www.lush.co.uk/ natomiast nie wiem czy oferują wysyłkę poza UK :-)
UsuńKilka dni temu przetestowałam ją. Jest WSPANIAŁA! Nigdy po żadnej maseczce nie widziałam takiego efektu. Skóra jest oczyszczona i bardzo przyjemna w dotyku. Koniecznie muszę wypróbować inne maseczki z LUSHa :-)
OdpowiedzUsuńmialam- bardzo lubilam !!
OdpowiedzUsuń