piątek, 26 grudnia 2014

Święta w moim domu / dużo zdjęć

NIe wiem jak Wy ale uwielbiam oglądać zdjęcia świątecznych ozdób. Choinki, bombki, światełka, wieńce - im bardziej kolorowo i kiczowato tym lepiej. Odkąd prowadzę bloga, a leci mi już trzeci rok, co Święta dzielę się z Wami zdjęciami ozdób w ozdobami w domu i w tym roku nie mogło być inaczej. Muszę przyznać, że świąteczna gorączka dopada mnie już w październiku, zawsze też dokupujemy z mamą wtedy więcej dekoracji. Część z nich już widziałyście ale starałam się tylko uchwycić te nowsze :-) 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Urban Decay Full Frontal Lipstick Stash / świąteczny zestaw szminek

Przed chwilą próbowałam sobie przypomnieć na ile, spośród tak licznej oferty, zestawów świątecznych skusiłam się w tym roku. Doliczyłam się zaledwie pięciu, co jak na mnie, jest małą liczbą, dopadł mnie marazm kosmetyczny i nic więcej nie było w stanie mnie do siebie przekonać. Niestety, mam spore opóźnienie w tym roku i zestaw, który chcę Wam dzisiaj przedstawić prawdopodobnie jest już wykupiony na amen. Gdyby jednak ktoś, gdzieś go spotkał - warto zainteresować się Full Frontal Lipstick Stash z Urban Decay czyli zestawem sześciu miniaturek szminek Revolution i pełnowymiarowym ołówkiem/bazą do ust (34euro za całość). 

niedziela, 21 grudnia 2014

MAC Studio Careblend / prasowany puder do twarzy

Moje pierwsze MACOwe zakupy pamiętam jakby to było wczoraj - podkład Studio Fix, który towarzyszy mi do dziś, wydobywam podkład z trzeciej już buteleczki i prasowany puder Studio Careblend. Puder ten dołączył do mnie na stałe dopiero w kwietniu, pierwszy egzemplarz zużyłam z zachwytem na twarzy ale poszukując lepszego przez trzy lata testowałam inne produkty. Dopiero wiosna sprawiła, że postanowiłam wrócić do korzeni i ... nie żałuję. 


Prasowany puder Studio Careblend (106zł/10g) to niezwykle gładki i jedwabisty w dotyku puder matujący, który występuję w ośmiu odcieniach. Tym razem MAC oznaczył odcienie w zupełnie inny sposób niż zazwyczaj i osoby, które tak jak ja nadal nie ogarniają jak działa NW, NC, N i W, będą usatysfakcjonowane. Dla siebie wybrałam drugi w kolejności Light Plus, zaraz po Light i odrobinę przed Medium. Z tego co wyczytałam w Internecie, Light Plus jest idealny dla dziewczyn NW15-NW20. Odcień jest naprawdę jasny, ale na buzi jest niemal niewidoczny.


Studio Careblend to puder, który świetnie sprawdzi się jako puder do torebki. W kompakcie znadziemy lusterko i puszek, który nie jest najgorszy. Co prawda w domu zawsze używam pędzli ale w ciągu dnia, jeżeli przypomnę sobie o poprawce, z łatwością mogę użyć puszka.
Puder jest bardzo drobno zmielony, ani trochę się nie pyli. Idealnie stapia się z podkładem, współpracuje z płynnymi podkładami jak i minealnymi a także z pseudo kremami BB. Nałożony solo dość dobrze kryje i wyrównuje koloryt skóry. Lubię bezzapachowe pudry a ten taki jest. Nie zatyka porów, ale mam to szczęście, że bardzo rzadko cokolwiek mnie zapycha.



Zawsze nakładam go bardzo cienką warstwą a i tak świetnie matuje. Nie jest to płaski mat, delikatnie rozświetla twarz mimo że nie zawiera żadnych drobinek. Nigdy nie podkreślił suchych skórek ani nie wysuszył twarzy, mam nawet wrażenie, że delikatnie nawilża, możliwe, że to zasługa masła shea, który znajdziemy w składzie.

Nie jest to tani puder ale w tym wypadku cena idzie w parze z jakością, warto się nim zainteresować.

środa, 17 grudnia 2014

Maybelline Brow Drama / żel do brwi

Chyba nikogo nie zaskoczę jeżeli powiem, że uwielbiam mieć podkreślone brwi. Wyglądam wtedy o wiele lepiej, twarz nie jest mdła (mam dość jasny kolor włosków, które przy mocniejszym makijażu wyglądają po prostu źle). Testowałam już ołówek do brwi KLIK, cienie - najlepiej wypadł MACowy cień z jednej z paletek Dynamic Duo, farbki (porównanie NYX i AquaBrow KLIK) aż w końcu zdecydowałam się wypróbować żel do brwi. Nie chciałam od razu sięgać po ten droższy, jak na przykład ten z Benefit, i do testów wybrałam żel Brow Drama z Maybelline (7.50 euro/7.6ml). 



Żel występuje w trzech kolorach, dark blonde, medium brown i dark brown. W sklepie nie było testerów dlatego zdecydowałam się na medium brown, który okazał się dobrym strzałem. Używam go jedynie do makijażu no make up bo jedynie odrobinę barwi brwi i raczej jest do trzymania ich w ryzach.
Trzeba przyznać, że szczoteczka jest beznadziejna. Nie dość, że ma taki sobie kształt to nabiera za dużo produktu i masakrycznie skleja włoski. Godzinami mogłabym wyskubywać zaschnięte grudki.


Dlatego przed nałożeniem Brow Drama na brwi muszę wytrzeć szczoteczkę w chusteczkę co a)marnuje dość dużo żelu i b)sprawia, że makijaż nie jest błyskawiczny a na cholerę mi coś co tylko utrudnia i spowalnia szybki makijaż.
Jednak kiedy już wytrę nadmiar produktu w chusteczkę i przejadę brwi szczoteczką są one ujarzmione, delikatnie nabłyszczone i trzymają się kupy.


Gdyby wybaczyć Brow Drama tragiczną szczotkę z nadmiarem żelu można by powiedzieć, że jest to całkiem fajny żel do brwi. Jednak nie na tyle żebym sięgnęła po sporo droższy Gimme Brow z Benefit bo, naprawdę, nie chciałoby mi się z nim babrać.

środa, 10 grudnia 2014

MAC / Fix+, mgiełka do twarzy

Chyba każda z nas ma na swojej toaletce produkty, które nie są niezbędne, ale które mniej lub bardziej warto mieć. Do takich gadżetów zaliczam te sławne meteoryty (efekt fatamorgany), podgrzewaną zalotkę do rzęs (fajny efekt, ale komu chciałoby się używać jej codziennie) i mgiełkę do twarzy z którą przyszło mi się dzisiaj zmierzyć. 
MACowy Fix+ to odświeżająca mgiełka do twarzy (85zł/100ml), która, umówmy się, nie robi niczego spektakularnego co znacznie różniłoby się od jej tańszych odpowiedników. 


Mgiełka zawiera ekstrakty z ogórka i rumianku, znajdziemy tu też witaminę E, kofeinę, prowitaminę B5 i trochę rozczarowania. Przyznam, że nie spodziewałam się wiele po tej mgiełce, swego czasu każdy podkład i puder powodował u mnie ciasto, rozpryskanie mgiełki podczas aplikacji makijażu skutecznie niwelowało ten efekt. 


Fix+ służy mi też do nakładania cieni na mokro dla intensywniejszego efektu. Ważne jest żeby zmoczyć pędzelek z nabranym już cieniem, inaczej cień sie zbryli (mądra blogerka po szkodzie).
W Internecie spotkamy się z negatywnymi opiniami, bo mgiełka nie utrwala makijażu. Nigdzie jednak nie zostało powiedziane, że ma to robić i nigdy tego nie oczekiwałam, od tego mam fixer UD. 


Fix+ to lekka i wydajna mgiełka, nie do końca warta swojej ceny, nie mająca żadnych cudownych właściwości. Ot, taka ciekawostka kosmetyczna i tyle. 
Ciekawa jestem czy macie w swojej kolekcji takie zbędne gadżety? 

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Urban Decay / Naked On The Run, dużo zdjęć

Urban Decay bez wątpienia szaleje, co miesiąc mają dla nas nowe limitowane lub mniej kolekcje. Czwarty dzień grudnia był dniem premiery bardzo nudnej palety Naked On The Run, stworzonej dla osób w ciągłym ruchu, która ma nam ułatwić robienie makijażu. Założenie bardzo podobne do zeszłorocznej palety Shattered Face KLIK, w środku znajdziemy pięć cieni do powiek, bronzer, róż, kredkę do oczu, błyszczyk i tusz do rzęs. Z racji tego, że paleta jest jeszcze gorąca, mam ją od zaledwie kilku dni nie jest to recenzja a lekki post z kupą zdjęć i małymi pierwszymi wrażeniami. 


niedziela, 7 grudnia 2014

Wyniki rozdania


Po krótkiej, nieplanowej przerwie w nadawaniu próbując nadrobić zaległości chciałam szybko ogłosić, że zestaw lakierów Ciate wędruje do Ani (Po tej stronie lustra)!
Aniu, gratuluję i czekam na mejla z adresem :)  a ja biegnę ogarnąć nowe posty bo mam duuuużo do pokazania ;)


środa, 3 grudnia 2014

Eucerin, Aquaporin Active / krem pod oczy

Ostatnimi czasy mam fisia na punkcie nawilżania skóry pod oczami. Nadal jednak szukam idealnego kremu i chociaż ten z Soap&Glory KLIK był całkiem dobry to jest we mnie coś co pcha mnie do dalszego testowania kremów. Nie mam problemów z przesuszoną skórą pod oczami ale lubię dobrze nawilżające kremy, zdarza mi się użyć mocnych korektorów, które mogą przesuszać i sprawić, że skądś pojawiają się tam delikatne zmarszczki. Nie ukrywam, że mimo że testuję też drogeryjne kosmetyki do pielęgnacji twarzy, bardziej ufam tym aptecznym. Pełna dobrej wiary sięgnęłam po krem Aquaporin Active z Eucerin (ok.40zł/15ml).


Producent nie obiecuje dużo, krem ma zniwelować oznaki zmęczenia (do tego punktu nie będę mogła się odnieść) i głęboko nawilżyć skórę. W higienicznym opakowaniu z pompką kryje się krem o dość lekkiej konsystencji, tak lekkiej, że podczas wklepywania go w skórę robi się wodnisty. Niestety, wchłania się długo dlatego muszę dać mu trochę czasu zanim nałożę korektor, w innym wypadku korektor będzie się rolował i wchodził we wszystkie linie, które zazwyczaj nie są widoczne gołym okiem.



Niestety, krem Eucerin poległ na polu walki o nawilżenie. Jak na krem, który ma jedynie nawilżać i który kosztuje dość dużo robi to bardzo słabo. Nie zachwycił mnie niczym, nie narobił szkód ale to za mało żeby go polecić i kiedykolwiek do niego wrócić. Spora porażka ze strony Eucerin. 


Jakich kremów pod oczy używacie?

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Listopadowe zużycia kosmetyczne

Z jakiegoś powodu pierwszy dzień każdego miesiąca jest dniem kiedy każdy na Facebooku czuje obowiązek poinformowania innych o tymże dniu. Na takie posty zawsze patrzyłam z przymrużonym okiem do czasu kiedy zorientowałam się, że blogi kosmetyczne podobne są do tych Facebookowych nadgorliwców bo kto jak nie my sumiennie prezentuje swoje zużycia na początku miesiąca. Pod względem zużyć listopad był bardzo dobrym miesiącem, zużyłam sporo, uszczupliłam trochę zapasów, jest dobrze.



Suchy szampon Garnier Ultimate Blends okazał się taki sobie. Niby robił co miał robić, ładnie pachniał ale sprawiał, że włosy były szorstkie i nieprzyjemne w dotyku. Maseczka jajeczna z apteczki babuni na moich włosach była wielką klapą. Długo nie mogłam dojść dlaczego na głowie zawsze miałam strzechę, dopiero kończąc maskę zrozumiałam, że to jej wina. Widocznie moje włosy się z nią nie lubią. Na niekorzyść tej maseczki przemawia też jej rzadkość, spływa z włosów i jest okropnie niewydajna.


O różanym kremie do twarzy Garden Roses z Make Me Bio pisałam już tu KLIK. Bardzo dobry, godny polecenia produkt. Deep Pore Charcoal Cleanser z Biore KLIK był taki sobie. Na zdjęciu widać, że w butelce zostało jeszcze trochę żelu,niestety nie udało się go wypompować. Szkoda,
Krem Hydreane Riche z La Roche Posay to mój hit. Uwielbiam go za mocne nawilżenie, jego delikatną konsystencję i świetną wydajność, To moje drugie ale nie ostatnie opakowanie.


Podkład bareSkin z bareMinerals to świetny produkt KLIK. Chętnie rozdaję jego próbki bo warto się nim zainteresować. Mineral Veil tej samej firmy to puder, którego używam z przyjemnością i to do każdego podkładu. Za to sypki podkład mineralny, tu w odcieniu light W15 nie do końca się u mnie sprawdził KLIK. Muszę jednak przyznać, że odrobinę lepiej zachowywał się w chłodne, listopadowe dni aniżeli w gorętszym okresie.


Zużyłam też błyszczyk Petite Indulgence z zeszłorocznej MACowej świątecznej kolekcji, Świetnie czułam się w tym odcieniu, może jeszcze kiedyś uda mi się go dorwać. Miniatura tuszu do rzęs The Body Shop miała dość suchą konsystencję, lekko się osypywała. Skutecznie zniechcęciła mnie do zainwestowania w pełnowymiarowy produkt. Bez żalu wyrzucam opakowanie Lipcote, ani razu nie odważyłam się użyć tej bejcy. Śmierdzi okropnie lakierem. Balsam do ust Born Lippy z The Body Shop fajnie nawilżał ale nie do końca pasował mi jego, odrobinę duszący zapach.

Na głównym zdjęciu znajdziemy też odlewkę kremu pod oczy z bareMinerals, dobry, nawilżający krem ale nie wiem czy jest na tyle dobry żeby wydać na niego niecałe 30euro. Mała fiolka perfum Flowerbomb zupełnie mnie nie oczarowała a spodziewałam się po niej wiele biorąc pod uwagę bardzo pozytywne opinie o tym zapachu, Perfumy Valentina Valentino też mnie rozczarowały, nic specjalnego, o.

Co udało Wam się zużyć w listopadzie?