Pewnie już nie raz wspomniałam, że uwielbiam mazidła do ust. Najbardziej szminki, im mocniejszy kolor tym lepiej, zaraz po nich na podium znajdują się błyszczyki do ust, tu też preferuję wyraziste kolory ale wydaje mi się, że i te bardziej nudne mogą ciekawie wyglądać na ustach, na ostatnim miejscu są balsamy do ust-niby powinny być na pierwszym miejscu, jako podstawa, ale najmniej z nimi zabawy. A co gdybyśmy połączyły błyszczyk z nawilżającym balsamem do ust? Z tej mieszanki powstał Instant Lighy Natural Lip Perfector z Clarins (70zł/12ml).
Ten błyszczyk/balsam ma za zadanie wygładzić, nawilżyć i powiększyć usta i, przyznaję, robi to. Co prawda to powiększenie to li i jedynie złudzenie optyczne bo nie znajdziemy w nim efektu mrowienia, za czym raczej nie przepadam. Błyszczyk występuje w sześciu delikatnych odcieniach, od landrynkowego różu do niemal brązowego nude. Mój błyszczyk to wersja 02 Apricot Shimmer, lekko brzoskwiniowy róż z niemal niewidocznym shimmerem, który na ustach wygląda na dość rozbielony. Ot, błyszczykowy efekt. Kto lubi zapach masełkowatego błyszczyka z NYX, na pewno polubi się z zapachem błyszczyka z Clarins, to apetyczny, waniliowo ciasteczkowy zapach.
Aplikator to gąbeczka, która po wyciska z siebie bąbelki produktu a ten z łatwością sunie po ustach. Trwałość typowa dla produktów tego typu u mnie, około dwóch-trzech godzin.
Instant Light Lip Perfector nie skleja ust, chociaż nie jest wodnistym błyszczykiem. Schodzi jednak bardzo równomiernie pozostawiając po sobie miękkie, nawilżone i gładkie usta.
W poprzednim poście KLIK znajdziecie zdjęcie naustne tego pana. Muszę przyznać, że bardzo go lubię i tylko moja spora kolekcja mazideł do ust odwodzi mnie od zakupu innych wariantów kolorystycznych. To i jego wydajność, po mimo że mam go od wakacji, częgo po niego sięgam nie wyczuwam w nim żadnego zużycia.
Macie jakieś doświadczenia z tym błyszczykiem? A może nie przepadacie za taką formułą produktów do ust?