środa, 18 czerwca 2014

Urban Decay Naked Skin Liquid Foundation / podkład do twarzy

Słoneczne dni i wysokie temperatury skutecznie mnie rozleniwiły i odciągnęły od blogowania. Korzystam póki mogę bo wylegiwanie się na nagrzanym piasku i kąpiele w morzu nieprędko mogą się znowu trafić. Mimo wszystko zabrakło mi blogowania i między jedną porcją olejku do opalania a drugą tworzę bardzo lekki post o bardzo lekkim podkładzie do twarzy. Jakoś w grudniu stwierdziłam, że pora na nową szpachlę, tym bardziej, że był to okres kiedy testowałam Double Wear EL z którego nie byłam zadowolona. Buszując po sklepowych półkach mój wzrok padł na kosmetyki Urban Decay. Podkładowo nie było zbyt dużego wyboru ale to co było w pełni mnie zaciekawiło bo Naked Skin Weightless Ultra Definition Liquid Foundation (ok.140zł/30ml) mogło stanąć w szranki z moim MACowym ulubieńcem. 




Sprośród 18 dostępnych odcieni wybrałam 2.0, który mocno wpada w żółte tony. Ale zanim zacznę, pozwólcie, że delikatnie nakreślę typ mojej cery. Nie mogę jednak tego zrobić jednym słowem bo kilka miesięcy temu przeszła transfromację i nadal zachwouje się tak jak chce. Jednak z pełnego sucharka zazwyczaj jest sucha na policzkach i nosie ze skłonnością do przetłuszczania się na czole. Trochę się bałam, że ten rozświetlający podkład nie będzie współgrał z tym nieszczęsnym czołem i wyjdzie z tego niezła kaszana.


Podkład jest bardzo płynny, nie jest wodnisty ale nadal lekki. Wracając do Studio Fix z MAC - Naked  Skin z UD jest naprawdę lżejszy. Krycie przez to jest odrobinę słabsze ale można je stopniować. Nie zakryje jednak większych niedoskonałości i nie obędzie się bez korektora. Zazwyczaj nakładam tylko jedną warstwę tego podkładu gąbką Real Technique albo palcami. Niby próbowałam aplikacji pędzlem Good Karma Optical Blurring Brush, tak jak zalecane ale moja wersja to mini miniatura i nie operuję nim z łatwością. 




Czytałam wiele opinii o nieprzyjemnym zapachu tego podkładu, nie wyczuwam w nim niczego co by mi nie pasowało ale możliwe, że jestem już przyzwyczajona do różnych zapachów. Na twarzy daje świetliste wykończenie, które i tak lekko matuję, ale trzeba odczekać aż zastygnie na twarzy przed nałożeniem kolejnych warstw. Bałam się co będzie z czołem ale ani razu nie zarejestrowałam nadmiernego świecenia nie podkreślił też żadnych suchych skórek. Naked Skin dobrze współpracuje z różnymi pudrami, tymi w kompakcie jak i sypkimi. 


Mimo swojej lekkości jest trwały i dopiero po ok. 10 godzinach delikatnie się ściera. Trzeba nauczyć się używania tego podkładu, wypracować sposób aplikacji, który nas zadowoli i dobrać krycie. Warto jest jednak poznać Naked Skin, chociaż idealnie byłoby najpierw dorwać miniaturę czy odlewkę żeby upewnić się, że jest to produkt, który będzie pasował do stanu cery i jej wymagań. 

25 komentarzy:

  1. Jakie piękne opakowanie ma ten podkład!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie miałam. Opakowanie również bardzo mi się podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powtórzę komentarze dziewczyn - opakowanie jest piekne.Ciekawa jestem czy podkład ten dostałabym a Polsce, aczkolwiek obecnie przerzuciłam się na minerały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. z opisu wynika że to coś dla mnie , szukamy świetlistego wykończenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. jak dla mnie kolorystyka nie ta, ale faktycznie opakowanie jest bardzo ładne i praktyczne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale żółcioch! Ja to mam dziwną skórę. Partie suche, partie tłuste, przebarwienia, trądzik. Można cholery dostać. Z podkładami też dziwna sprawa, bo te najjaśniejsze zarówno lekko różowe, jak i lekko żółte dobrze wtapiają się w moją skórę.
    Co do podkładu to opakowanie mnie zachwyciło. Chciałabym kiedyś dostać chociaż małą jego próbkę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aktualnie stawiam lekkość i delikatne krycie kremów BB. Cera ładnie się prezentuje, więc świadomie zrezygnowałam z podkładów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie ze jest trwały takie podkłady lubię bo o to przecież właśnie chodzi żeby był trwały

    OdpowiedzUsuń
  9. Lil, za każdym razem kusisz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Rzadko się zdarza, aby jakiś bubel trafił w jej ręce :P

      Usuń
  10. hmm, wypada na prawdę dobrze :) skusiłabym się na niego :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba bedzie to moj nastepny podklad ! Zachecilas mnie!

    OdpowiedzUsuń
  12. U nas niestety marka nie jest stacjonarnie dostępna wiec pewnie nie będę miała okazji go poznać, a szkoda bo wyglada kusząco.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie widziałam go w żadnej perfumerii, chętnie bym wypróbowała. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajne, że ma taką lekką konsystencję :) Teraz na lato jak znalazł :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Piekne zdjecia:-) lubie zoltki, bo neutralizuja moje naczynka.

    OdpowiedzUsuń
  16. już dawno mnie ten podkład ciekawił, może w końcu się skusze...

    OdpowiedzUsuń
  17. Opakowanie bardzo mi się podoba, ale raczej nie planuję powrotu do podkładów płynnych ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Oo ciągle tylko opinie i recenzje o paletkach Urban Decay, a tymczasem widzę, że firma ma też niezłe podkłady. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ja niestety to bym musiała mieć bardziej kryjacy, chyba ze kiedyś się blizn pozbędę..

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten podkład interesuje mnie już od dawna, ale zawsze martwiłam się, że nie trafię z kolorem ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Marzy mi się;) tak sobie patrzę po swatchach i wnioskuje,ze numerek 1bylby dla mnie idealny a oczywiscie w sephorze nie ma oczywiscie go...jestem szalenie ciekawa tego podkladu

    OdpowiedzUsuń
  22. Mam go od paru dni i jestem oczarowana lekkością :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, jest mi bardzo miło, że chcecie mnie czytać :)
Jeżeli podoba Ci się mój blog, zostań ze mna na dłużej i badź moim obserwatorem.