Słoneczne dni i wysokie temperatury skutecznie mnie rozleniwiły i odciągnęły od blogowania. Korzystam póki mogę bo wylegiwanie się na nagrzanym piasku i kąpiele w morzu nieprędko mogą się znowu trafić. Mimo wszystko zabrakło mi blogowania i między jedną porcją olejku do opalania a drugą tworzę bardzo lekki post o bardzo lekkim podkładzie do twarzy. Jakoś w grudniu stwierdziłam, że pora na nową szpachlę, tym bardziej, że był to okres kiedy testowałam Double Wear EL z którego nie byłam zadowolona. Buszując po sklepowych półkach mój wzrok padł na kosmetyki Urban Decay. Podkładowo nie było zbyt dużego wyboru ale to co było w pełni mnie zaciekawiło bo Naked Skin Weightless Ultra Definition Liquid Foundation (ok.140zł/30ml) mogło stanąć w szranki z moim MACowym ulubieńcem.
Sprośród 18 dostępnych odcieni wybrałam 2.0, który mocno wpada w żółte tony. Ale zanim zacznę, pozwólcie, że delikatnie nakreślę typ mojej cery. Nie mogę jednak tego zrobić jednym słowem bo kilka miesięcy temu przeszła transfromację i nadal zachwouje się tak jak chce. Jednak z pełnego sucharka zazwyczaj jest sucha na policzkach i nosie ze skłonnością do przetłuszczania się na czole. Trochę się bałam, że ten rozświetlający podkład nie będzie współgrał z tym nieszczęsnym czołem i wyjdzie z tego niezła kaszana.
Podkład jest bardzo
płynny, nie jest wodnisty ale nadal lekki. Wracając do Studio Fix z MAC -
Naked Skin z
UD jest naprawdę lżejszy. Krycie przez to jest odrobinę słabsze ale można je stopniować. Nie zakryje jednak większych niedoskonałości i nie obędzie się bez korektora. Zazwyczaj nakładam tylko jedną warstwę tego podkładu gąbką Real Technique albo palcami. Niby próbowałam aplikacji pędzlem Good Karma Optical Blurring Brush, tak jak zalecane ale moja wersja to mini miniatura i nie operuję nim z łatwością.
Czytałam wiele opinii o nieprzyjemnym zapachu tego podkładu, nie wyczuwam w nim niczego co by mi nie pasowało ale możliwe, że jestem już przyzwyczajona do różnych zapachów. Na twarzy daje świetliste wykończenie, które i tak lekko matuję, ale trzeba odczekać aż
zastygnie na twarzy przed nałożeniem kolejnych warstw. Bałam się co będzie z czołem ale ani razu nie zarejestrowałam nadmiernego świecenia nie podkreślił też żadnych suchych skórek.
Naked Skin dobrze współpracuje z różnymi pudrami, tymi w kompakcie jak i sypkimi.
Mimo swojej lekkości jest trwały i dopiero po ok. 10 godzinach delikatnie się ściera. Trzeba nauczyć się używania tego podkładu, wypracować sposób aplikacji, który nas zadowoli i dobrać krycie. Warto jest jednak poznać
Naked Skin, chociaż idealnie byłoby najpierw dorwać miniaturę czy odlewkę żeby upewnić się, że jest to produkt, który będzie pasował do stanu cery i jej wymagań.
Jakie piękne opakowanie ma ten podkład!
OdpowiedzUsuńfaktycznie opakowanie ładne.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam. Opakowanie również bardzo mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńPowtórzę komentarze dziewczyn - opakowanie jest piekne.Ciekawa jestem czy podkład ten dostałabym a Polsce, aczkolwiek obecnie przerzuciłam się na minerały :)
OdpowiedzUsuńz opisu wynika że to coś dla mnie , szukamy świetlistego wykończenia.
OdpowiedzUsuńjak dla mnie kolorystyka nie ta, ale faktycznie opakowanie jest bardzo ładne i praktyczne ;)
OdpowiedzUsuńAle żółcioch! Ja to mam dziwną skórę. Partie suche, partie tłuste, przebarwienia, trądzik. Można cholery dostać. Z podkładami też dziwna sprawa, bo te najjaśniejsze zarówno lekko różowe, jak i lekko żółte dobrze wtapiają się w moją skórę.
OdpowiedzUsuńCo do podkładu to opakowanie mnie zachwyciło. Chciałabym kiedyś dostać chociaż małą jego próbkę :)
Aktualnie stawiam lekkość i delikatne krycie kremów BB. Cera ładnie się prezentuje, więc świadomie zrezygnowałam z podkładów :)
OdpowiedzUsuńFajnie ze jest trwały takie podkłady lubię bo o to przecież właśnie chodzi żeby był trwały
OdpowiedzUsuńLil, za każdym razem kusisz :P
OdpowiedzUsuńDokładnie! Rzadko się zdarza, aby jakiś bubel trafił w jej ręce :P
Usuńhmm, wypada na prawdę dobrze :) skusiłabym się na niego :)
OdpowiedzUsuńChyba bedzie to moj nastepny podklad ! Zachecilas mnie!
OdpowiedzUsuńU nas niestety marka nie jest stacjonarnie dostępna wiec pewnie nie będę miała okazji go poznać, a szkoda bo wyglada kusząco.
OdpowiedzUsuńSpróbowałabym :-)
OdpowiedzUsuńNie widziałam go w żadnej perfumerii, chętnie bym wypróbowała. :)
OdpowiedzUsuńFajne, że ma taką lekką konsystencję :) Teraz na lato jak znalazł :)
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecia:-) lubie zoltki, bo neutralizuja moje naczynka.
OdpowiedzUsuńjuż dawno mnie ten podkład ciekawił, może w końcu się skusze...
OdpowiedzUsuńOpakowanie bardzo mi się podoba, ale raczej nie planuję powrotu do podkładów płynnych ;)
OdpowiedzUsuńOo ciągle tylko opinie i recenzje o paletkach Urban Decay, a tymczasem widzę, że firma ma też niezłe podkłady. :)
OdpowiedzUsuńja niestety to bym musiała mieć bardziej kryjacy, chyba ze kiedyś się blizn pozbędę..
OdpowiedzUsuńTen podkład interesuje mnie już od dawna, ale zawsze martwiłam się, że nie trafię z kolorem ;)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się;) tak sobie patrzę po swatchach i wnioskuje,ze numerek 1bylby dla mnie idealny a oczywiscie w sephorze nie ma oczywiscie go...jestem szalenie ciekawa tego podkladu
OdpowiedzUsuńMam go od paru dni i jestem oczarowana lekkością :)
OdpowiedzUsuń