środa, 18 lutego 2015

Kolekcja na środę: perfumy

Kilka dni temu z przerażeniem stwierdziłam, że niebawem minie rok odkąd zapoczątkowałam na blogu serię postów o mojej kolekcji kosmetyków- jak ten czas leci - wszystkie posty znajdziecie o tu ;). W myślach zrobiłam szybki rachunek sumienia, pozbyłam się wielu produktów, które gościły w zeszłorocznej serii wpisów ale na ich miejsce wskoczyły nowe, inne. I tak zrodził się pomysł aktualizacji Kolekcji na środę, gdzie co tydzień, dokładnie w środę będę prezentować swoje zbiory. Mam zamiar trzymać się tego same rozkładu co oryginalnie i dlatego na dzisiaj przygotowałam moją kolekcję perfum. 


Zeszłoroczna gromada perfum, którą znajdziecie o tu. składała się z pięciu flakonów, aktualnie to osiem flaszek i już ta liczba mnie przytłacza. Wspomniałam o tym w zeszłym roku, jeżeli mam zbyt duży wybór perfum nie wiem czy pachnieć i ostatecznie nie pachnę niczym. 


Powyższe zdjęcie to wszystkie butelki, które dołączyły do mnie w ciągu roku. Na Bonbon EDP od Viktor&Rolf KLIK czaiłam się odkąd tylko usłyszałam o tym zapachu, musiał być mój. Okazało się, że zapach nie zachwyca, nie zaskakuje, jest bardzo pospolity, ale czasami mnie na niego najdzie. Trucizna Dior to już zupełnie inna bajka, Hypnotic Poison Sensuelle EDT KLIK, bo o nim tu mowa to prawdziwy majstersztyk, moje odkrycie zeszłego roku. Hugo Boss Femme jeszcze stoi nieużywany, czekam aż najdzie mnie na niego. Za to Paco Rabanne Lady Million to, według mnie, bardzo przereklamowany zapach. Nie mogę dojrzeć, wyczuć w nim niczego co rzuciłoby mnie na kolana.


Marc Jacobs Dot Daisy Pop Art Edition na pewno znacie z zeszłego roku. Coraz częściej sięgam ostatnio po Daisy, ten zapach jest taki lekki, niemal idylliczny. A Dot leży w swoim kartoniki i czeka na lepsze chwile.


Juicy Couture Viva La Juicy La Fleur przez długi czas towarzyszyło mi niemal codziennie, żeby zrobić sobie potem małą przerwę. W zeszłym roku miałam nadzieję zdenkować Lady Gaga Fame ale to zdecydowanie dość przytłaczający zapach. Oby nie został ze mną do przyszłorocznej serii ;)


Moja kolekcja perfum zdecydowania rozrosła się przez ten rok a jak z Waszymi zapachowymi zbiorami? Jakie zapachy u Was dominują? 

piątek, 13 lutego 2015

YSL / Le Teint Touche Éclat, rozświetlający podkład

Nigdy nie ukrywałam, że preferuję dość kryjącą tapetę na twarzy a moim ulubionym podkładem jest Studio Fix z MAC, zawsze mam jego buteleczkę w zapasie. Jednak w mojej małej kolekcji podkładów  znajdą się też produkty lżejsze, trochę mniej kryjące, o innym wykończeniu. Bez wątpienia Le Teint Touche Èclat z YSL taki jest - lekki, nadający cerze blasku i kryjący niedoskonałości. 


Spośród 22 (w Polsce dostępnych jest tylko dziewięć) odcieni wybrałam dla siebie B30, jest niemal identyczny jak NW15 z MAC a idealnie stapia się z kolorem cery. Podkład zamknięty jest w przepięknym szklanym flakoniku, który nawiązuje do słynnego rozświetlacza w pisaku tej firmy.


YSL Le Teint TE jest bardzo kremowy, nie pozostawia smug.
Daje półmatowe wykończenie, rozświetla, zmiękcza rysy twarzy. Najbardziej lubię używać go palcami, uzyskuję wtedy dość naturalny efekt, gdzie krycie jest lekkie w stronę średniego. Nakładany jajkiem RT daje średnie krycie ale z dość mokrym wykończeniem.Najlepsze krycie uzyskuję nakładając podkład pędzlem Hakuro ale robię to bardzo rzadko, przecież po Le Teint TE sięgam kiedy chcę osiagnąć lekki, dziewczęcy wygląd.  Niezależnie od techniki aplikacji podkład nie wchodzi w pory, wyrównuje koloryt i sprawia, że cera wygląda świeżo i lekko, twarzy pokryta jest delikatną powłoczką. Według mnie to produkt dający efekt photoshopa - muszę jednak zauważyć, że nie mam znacznych przebarwień, a te które pojawiły się po zeszłorocznej chorobie są już niemal niewidoczne.



Le Teint Touche Eclat to nie tylko świeży wygląd, ale także orzeźwiający, ogórkowy (?) zapach. Dla niektórych to szczegół ale ja to doceniam bo spotkałam się już z śmierdzielami.


Podkład zazwyczaj tylko lekko przypudrowuję w strefie T - najczęściej sypańcem z LUSH ale muszę uważać żeby nie przesadzić, inaczej po kilkunastu godzinach ta mieszanka waży się w okolicach nosa. Niemniej jest to podkład, który nie wymaga poprawek i wygląda dobrze od aplikacji do demakijażu. Nigdy mnie nie podrażnił, nie przesuszył, nie ściemniał.

YSL Le Teint Touche Eclat to podkład, którym uzyskamy zdrowy i wypoczęty wygląd. Niestety, podejrzewam, że nie sprawdziłby się na tłustych cerach i tych z mocnymi przebarwieniami i niedoskonałościami, ale warto przetestować jego próbki. Tylko uwaga, ten 30ml podkład w Douglas kosztuje 219zł, w Sephora tylko 209zł co i tak jest dość kosmiczną ceną ;)

wtorek, 10 lutego 2015

Shiseido Ibuki / zestaw startowy

Nie da się ukryć, że rzadko goszczę produkty pielęgnacyjne do twarzy na blogu. O wiele bardziej preferuję prezentacje kolorówki bo efekty są już, teraz a do tego są namacalne - no, widoczne na zdjęciach a ja jestem niecierpliwa, wszystko chciałabym mieć od razu. Na zestaw startowy z produktami z linii Ibuki z Shiseido miałam ochotę jak tylko dowiedziałam się, że wyszedł na rynek a jak na złość, przez długi czas nie mogłam go nigdzie dostać. W końcu udało mi się go dorwać w sierpniu i kilka tygodni potem zaczęłam go używać. 


Kolekcja Ibuki przeznaczona jest dla młodych kobiet w przedziale wiekowym 25-30 lat i jest odpowiedzią na trzy podstawowe potrzeby naszej skóry: nawilżenie, korekcja niedoskonałości i ochrona przed zmieniającymi się czynnikami zewnętrznymi. Co prawda do ćwierćwiecza brakuje mi jeszcze, prawie, dwóch lat ale nieustannie dbam o moją cerę, wolę zapobiegać niż leczyć i w sumie jedyne na czym na razie bardzo mi zależy to idealne nawilżenie. Moja skóra twarzy nie sprawia mi większych problemów, czasami pojawią się drobne niedoskonałości ale wtedy to tylko i wyłącznie zasługa mojego lenistwa.



Zestaw startowy Ibuki Shiseido to trzy 30ml miniatury Gentle Cleanser, Softening Concentrate i Refining Moisturizer. Cały zestaw kosztuje ok. 130zł ale jak na złość, znowu nigdzie nie mogę go dostać. 


Ibuki Gentle Cleanser to delikatna, bardzo kremowa pianka do oczyszczania twarzy. Pozostawia skórę odświeżoną i bardzo gładką i przyjemną w dotyku. Pianka świetnie się pieni a do tego potrzebuje bardzo małej ilości produktu. Skóra jest oczyszczona bez uczucia ściągnięcia czy wysuszenia, a Gentle Cleanser ani razu mnie nie podrażnił. Wspaniały produkt wart uwagi.


Ibuki Softening Concentrate to zmiękczający tonik do skóry twarzy. Ma jedwabistą, odrobinę żelową konystencję -  podobnie jak tonik z Clarins nakładam go na twarz rękoma. Błyskawicznie się wchłania, nie pozostawia uczucia lepkości, idealnie przygotowuję cerę na na dalsze zabiegi pielęgnacyjne. 


Ibuki Refining Moisturiser to atłasowy produkt nawilżający i ostatni etap pielęgnacji z tą linią Shiseido. Mimo swojej lekkiej konsystencji pozostawia cerę ukojoną, dobrze nawilżoną i bardzo miękką. Szybko się wchłannia i jest dobrą bazą pod makijaż. 


Trio z zestawu startowego Shiseido Ibuki okazało się być świetnymi produktami do mojej cery. Koloryt skóry znacznie się poprawił a cera została jedwabiście miękka i gładka. O ile jestem fanką aptecznej pielęgnacji o tyle będę dumała nad zakupem pełnowymiarowych produktów z linii tej marki. Całość okala przyjemny dla nosa owocowo kwiatowy zapach, ani trochę nie żałuję zakupu tego zestawu -jeżeli gdzieś go dostrzeżecie warto się nim zainteresować :-) 

niedziela, 8 lutego 2015

MAC / Mineralize Rich Lipstick, Dreaminess

Już dawno przestałam liczyć moje produkty do ust - podejrzewam, że ich liczba idzie już w dziesiątki a mi ... nadal mało. Na tym punkcie mam ogromnego hopla i co miesiąc muszę nabyć chociaż jedno mazidło. Całkiem niedawn siostra sprezentowała mi kolejną szminkę, Mineralize Rich Lipstick w odcieniu Dreaminess z MAC. To moja pierwsza mineralna szminka z tej firmy i przyznam, że nie wiedziałam czego się po niej spodziewać i od razu przekopałam Internety w poszukiwaniu opinii o nich.


Podczas rekonesansu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to inna gramatura i, co za tym idzie, cena szminek z tej serii bo za 3,6g zapłacimy 106zł - w porównaniu zwykła szminka to 3g i 86 zł. Inny jest też kształt opakowania, chyba preferuję te regularne naboje ;-)


Dreaminess opisany jest jako chłodny, kremowy i delikatny róż, ma mokre i świetliste wykończenie. Ten kolor to , według mnie, przepiękna mieszanka Saint Germain i Creme Cup



Mineralize Rich Lipstick w kolorze Dreaminess na ustach okazała się dobrze napigmentowana i kryjąca, nie jest za lekka ani za ciężka ale przy tym kolorze trzeba mieć dobrze wypeelingowane usta - podkreśli każdą suchą skórkę! Na gładkich ustach leży idealnie chociaż też może wejść w linie ust ale nie jest to aż tak widoczne. 
Podczas noszenia usta są nawilżone, kolor schodzi równomiernie po trzech godzinach i pozostawia miękkie, gładkie usta. 



Od góry: MAC Creme Cup, MAC Saint Germain, MAC Dreaminess i Urban Decay Illicit (ta ostatnia okazała się jednak zupełnie nie podobna). 


Bardzo polubiłam i ten odcień i nawilżającą formułę MAC Mineralize Rich Lipstick i kto wie, może jeszcze powiększę tę gromadkę? 
Wpadł Wam w oko ten kolor? 

piątek, 6 lutego 2015

Soap&Glory / bronzer Solar Powder

Uwielbiam bronzery! Podczas letnich miesięcy z powodzeniem służą mi do podkreślenia opalenizny, w zimie pomagają mi wykreować twarz muśniętą słońcem. Moim ulubionym bronzerem bez wątpienia jest Refined Golden z MAC ale nadal testuję wiele nowości. W zeszłym roku wpadł do mnie bronzer Solar Powder z Soap&Glory (15e/9g), dla mnie duża niespodzianka bo przez długi czas marka kojarzyła mi się jedynie z produktami do ciała. Odkąd w moim Boots pojawiła się szafa z kolorówką tej firmy często do niej podchodzę ale bardzo rzadko zdarza się żeby coś wpadło mi w oko. 



Bronzer schowany jest w przeuroczym retro kartoniku, to dość spory minus, mimo że nie noszę go w torebce a leży tylko na toaletce opakowanie jest już trochę przetarte, o wiele bardziej preferuję plastikowe opakowania niż takie liche tekturki.


Solar Powder podzielony jest na dwie części - jasny, mlecznoczekoladowy i ciemniejszy, czekoladowy matowy brąz. Wytłoczone logo S&G to przepiękny, różowozłoty shimmer - niestety to tylko spray, odkryłam to po kilku ruchach pędzla, który zdarł tą pierwszą warstwę odkrywając zwykły bronzer.



Sam bronzer nie pyli się, ma świetną, niemal maślaną konsystencję. Jest bardzo dobrze napigmentowany, wystarczy jedno machnięcie pędzlem i warto zaznaczyć, że łatwo z nim przesadzić. Na twarzy ma świetną przyczepność, utrzymuje się na mnie około 10 godzin. 


Łatwo zauważyć, że nie poświęciłam zbyt wiele kolorowi tego bronzera. Według zapewnień Soap&Glory, Solar Powder występuje w uniwersalnym odcieniu Bronzo, według mnie bardzo wpada w pomarańczowe tony i w zależności od dnia i ilości nałożonego produktu uzyskuję albo brudny efekt albo lekkie i miękkie muśnięcie słońcem. Nie lubię takiej ruletki i dlatego rzadko sięgam po ten bronzer.


To mój drugi, i raczej ostatni kolorowy produkt Soap&Glory, o różu pisałam tu KLIK i mimo że bardzo go lubię to bronzer trochę mnie rozczarował tym bardziej, że jego cena jest wygórowana i raczej porównywalna z MACowymi produktami a efekt jest ...taki sobie.

wtorek, 3 lutego 2015

Nowości kosmetyczne / MAC, Essie, The Body Shop

Wczoraj zdążyłam już wspomnieć, że ostatni miesiąc, jak i grudzień były cienkie zakupowo. Ani nie wpadłam w wir zakupów podczas wyprzedaży ani na półkach nie pojawiły się żadne interesujące nowości. Mam jednak przeczucie, że zdążę jeszcze sobie to odbić, tym bardziej, że wczoraj spisałam listę chciejstw ;) Nie będę przedłużać, przedstawiam Wam moje małe nabytki.



Przed Świętami,w pracy dostałam zestaw perfum i perfumowanego balsamu do ciała Lady Million z Paco Rabanne. Zapach znałam jedynie ze słyszenia, nigdy nie wąchałam go na żywo ale biorąc pod uwagę jego popularność spodziewałam się czegoś szałowego a na mnie pachną ... bardzo pospolicie.


Do koszyczka trafił też krem nawilżający do twarzy z RoC, ale jeszcze nie był rozpieczętowany. Wpadło do mnie też opakowanie masła do ciała o zapachu marakuji z The Body Shop, jak ono obłędnie pachnie! Zauważyłam, że w Aldi często można spotkać całkiem ciekawe kosmetyki, ja dorwałam tam maseczkę do twarzy Le Mara. 


Na początku grudnia kupiłam paletkę Naked On The Run z Urban Decay, już o niej pisałam KLIK. Do mojej kolekcji lakierów trafiła też idealna czerń, Licorice z Essie. O ile w nowościach nie uwzględniam miniatur, tak tutaj robię wyjątek, do najnowszego wydania Elle UK, dołączona jest miniatura tuszu do rzęs Roller Lash z Benefit. Warto po nią sięgnąć zanim kupimy pełnowymiarowy produkt.


I ostatnie, MACowe nowości. W sierpniu pokazałam Wam kredkę do oczu, w odcieniu Petrol Blue. W listopadzie odkryłam, że kredka wyschła na wiór. Skontaktowałam się z MACiem i dostałam nowy egzemplarz. W prezencie świątecznym, od przyjaciółki dostałam kredkę do ust, Stripdown to wspaniały nudziak i dobrze wygląda zarówno w połączeniu ze szminką jak i solo lub z błyszczykiem. A kilka dni temu siostra podarowała mi szminkę Mineralize Rich w odcieniu Dreaminess, ma w sobie coś z Saint Germain i Creme Cup a do tego to moja pierwsza szminka z serii mineralnej.

Mówiłam, że nie jest tego dużo ale może znajdzie się coś o czym chciałybyście przeczytać?

poniedziałek, 2 lutego 2015

Styczniowe zużycia kosmetyczne

Pierwszy miesiąc nowego roku za mną, minął jak w oka mgnieniu a dodatkowo nie przyniósł ze sobą zbyt dobrych wiadomości. Styczeń nie był też obfity kosmetycznie, ani nie poczyniłam żadnych zakupów ani nie poszalałam z zużyciami, ot, spotkało mnie zmęczenie materiału. Niemniej stwierdzam, że podobają mi się moje pustaki, nie jest tego dużo, ale w większości to kolorówka, która zrobiła miejsce dla nowych kosmetyków ;-) 



Baza pod makijaż Gosh towarzyszyła mi od jakiś ... trzech lat. Jej recenzja była też chyba jedną z pierwszych recenzji jakie pojawiły się na tym blogu. To bardzo przyjemny produkt ale jest trochę za wydajny. Miniatura żelu-kremu do mycia twarzy Foamingly Clean z Benefit starczyła mi na niecałe dwa tygodnie a bardzo często sięgałam po nią dwa razy dziennie. Ten myjak do twarzy jest bardzo przyjemny i kremowy, dobrze myje twarz, mimo wszystko wolę apteczną pielęgnację. Żel antybakteryjny do rąk Hand Maid z Soap&Glory to po prostu przydatny gadżet do torebki.


Od roku nie rozstaję się z szamponem i odżywką do blond włosów z Provoke, ten duet nie pozwala włosom na nabranie żółtych tonów. 


Wykończyłam też miniaturę płynnego podkładu z bareMinerals, mam jeszcze całe, pełnowymiarowe opakowanie. Całkiem przyjemny podkład, dłuższe używanie sprawia, że skóra jest znacznie gładsza i nawilżona. Korektor/rozświetlacz La Touche Magique z L'Oreal to tańsza wersja rozświetlacza YSL. Jest to dobry korektor, lubiłam używać go do konturowania twarzy. Jeszcze się spotkamy, chociaż może sięgnę po jego nowszą wersję. Puder w kompakcie Hello Flawless z Benefit niczym mnie nie zachwycił, zwykły puder z całkiem dobrym kryciem, ale tylko solo i w małych ilościach. No i miniatura tuszu do rzęs They're Real, też z Benefit. Tusz na początku wydawał mi się ogromnym badziewiem sklejającym rzęsy, ale w okresie okołoświąteczn nie wyobrażałam sobie mojego makijażu bez tego pana. Mocno podkreślone, pogrubione i wydłużone rzęsy, cudeńko.

Jaki dla Was był styczeń?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...