Pamiętacie jeszcze zeszłoroczne posty o kolekcji kosmetyków? Jak wspomniałam w pierwszym tegorocznym poście o moich zapachach
KLIK najwyższa pora na update, przygotujcie się więc na cotygodniowe posty z dużą dawką zdjęć i moje dłuższę jak i krótsze wywody.
Dzisiaj na tapecie wylądowały moje
pędzle do makijażu, gdyby ktoś był ciekaw rotacji jaka wystąpiła od zeszłego roku warto zajrzeć do tamtego posta
KLIK.
Co jakiś czas chętnie dokupuję pędzelki, mimo że raczej zestaw, który już mam w zupełności mi wystarcza, nowe egzemplarze to już bardziej chciejstwo aniżeli prawdziwa potrzeba.
Stippling brush z
Real Techniques nadal jest przeze mnie używany do aplikacji podkładu i bronzerów w musie.
Perfecting Face z
bareMinerals używam wyłącznie do podkładu tej samej marki
KLIK, i mimo trudności w domyciu tego pana jestem z niego zadowolona. Po
Hakuro H52 sięgam teraz coraz częściej, zaskoczył mnie tym, że zupełnie nie zostawia smug a jedynie przepiękny, idealny efekt jaki daje.
Max Coverage Concealer jest w użyciu raczej rzadko, u mnie znajdziecie go w duecie z korektorem tej firmy ale nadal nie mogę przekonać się do syntetycznych pędzelków do korektora.
Pędzel do pudru
150 z
MAC to mój numer jeden z którym bardzo rzadko się rozstaję i służy mi do aplikacji każdego rodzaju pudrów. Ma już ponad dwa lata a nadal trzyma formę, dosłownie nic się z nim nie dzieje,
Full Flawless Face z
bareMinerals towarzyszy mi w aplikacji mineralnego pudru tej samej firmy. A
all-purpose brush z
Beter jest wyjątkowo duży, miękki i giętki do oprószenia twarzy Meteorytami.
Pędzel jajo
contour brush z
Real Techniques to pędzel dwuzadaniowy. Lubię używać go do aplikacji rozświetlacza i to robię najcześciej ale co jakiś czas sięgam po niego również do konturowania co raczej powinno być jego przeznaczeniem ;)
Pointed foundation brush tej samej firmy ogląda światło dzienne bardzo rzadko, nie do końca go lubię. Czasami od biedy używany jest tylko do aplikacji rozświetlacza.
Flawless Face z
bareMinerals służy mi do nakładania sypkiego bronzera tej samej firmy, co też dość rzadko się zdarza. Do codziennej aplikacji bronzera używam pędzla z
EcoTools, to chyba pędzel do pudru, kupiony w zestawie dobrych kilka lat temu.
RT buffing brush również jest bardzo rzadko używana i jest wtedy do wszystkiego - pudru, różu, rozświetlacza. Pędzel miniatura
Bobbi Brown jak i
MAC 116 to najfajniejsze pędzle do różu jakie miałam. Zgrabne, dość zbite kuleczki, które są przyjemne w użyciu.
Pointed liner brush z
Real Techniques to kolejny pędzel po który sięgam bardzo rzadko bo nie do końca potrafię zrobić sobie nim porządne kreski. Podobnie jest z pędzelkiem
EcoTools, trochę się już rozcapierzył ale na początku był jak torpeda. Najnowszy nabytek to
MAC 210, którym zawsze udaje mi się zrobić takie kreski na jakie mam ochotę.
Inglot 31T to idealny, cienki, syntetyczny pędzelek do brwi. Świetnie współpracuje z cieniami jak i mokrymi produktami jak farbki do brwi. To chyba odkrycie roku! Zanim dostałam Inglotowy pędzelek brwi
poprawiałam pędzelkiem Beter, dobrze nam się współpracowało ale nie jest tak precyzyjny jak Inglot.
Trzy pędzelki z paletek
Naked Urban Decay - ten ze
Smoky to z jednej strony kuleczka, z drugiej, podobnie jak w
Naked 2 i 3 pędzelek do blendowania, każdy z nich jest jednak odrobinę inaczej zbudowany. Raczej rzadko z nich korzystam.
Smokey Eye Base Brush sygnowany
Cosmopolitan był chyba jednym z pierwszych pędzelków
ever. A syntetyczny pędzelek do korektora
EcoTools służy mi czasami do nałożenia cienia bazy.
Smudge brush z
Real techniques jest cudowny do akcentowania dolnej powieki. Po
Base shadow brush tej samej firmy sięgam wtedy kiedy chcę ugruntować pudrem korektor pod oczami ale staram się to robić bardzo rzadko.
MAC 217 to ulubieniec wszechczasów, najlepszy pędzelek do blendowania. Mam ochotę na jeszcze jeden egzemplarz. Zaraz obok jest podobny pędzelek, też do blendowania cieni, to
E26 z
Blank canvas cosmetics. To całkiem przyjemny pędzelek ale brakuje mu tej giętkości, którą ma MAC. Kulka z
Essence bardzo rzadko widuje światło dziennie, sięgam po nią tylko wtedy kiedy reszta pędzli nie nadaje się do użytku. Precyzyjny pędzelek
E23 z
Blank Canvas Cosmetics podobnie jak ten z RT jest idealny do akcentowania dolnej powieki czy zaznaczenia zewnętrznego kącika.
A tu już pędzle, które są ale tak jakby ich nie było bo używam ich albo bardzo sporadycznie albo ... nigdy. Obustronny pędzelek dołączony do paletki bareMinerals jest ciut za mały żeby wygodnie leżał w dłoni. Grzebyk do brwi i rzęs EcoTools słabo się sprawdza a w dodatku zupełnie nie mogę go domyć. Deluxe crease brush RT nie przetrwał podróży i złamał się w połowie. Bardzo żałuję, bo lubiłam go używać i trzymam go teraz z czystego sentymentu. Detailer brush RT używam raz na ruski rok do aplikacji szminek. A ichni brow brush jest za gruby i do kresek na powiekach i brwi.
Po szybkich kalkulacjach wychodzi, że mam teraz 14 pędzli do twarzy (to o kedną sztukę więcej niż w zeszłym roku), 17 pędzelków do makijażu oczu (w zeszłym roku miałam ich tylko 11) i jeden pędzelek do ust (tu bez zmian).
Ilę pędzli skrywa Wasza kolekcja?