Zawsze ubolewam nad tym, że przygotowania do Świąt trwają o wiele dłużej od samych Świąt, uwielbiam nicnierobienie połączone z wcinaniem moich ulubionych przysmaków. Zbliżający się koniec roku zmotywował mnie do zrobienia porządków w kosmetykach i w końcu moja toaletka wygląda przejrzyściej. Co prawda ostatnie denko pojawiło się zaledwie na początku miesiąca ale w Nowy Rok chciałabym wkroczyć bez śmieci i z czystym kontem tym bardziej, że przez miesiąc zdążyłam zużyć sporo kosmetyków.
Już nigdy, ale to nigdy nie sięgnę po zmywacz do paznokci
Sally Hansen, wersja do słabych paznokci jeszcze tylko pogorszyła stan moich pazurów. Scrub do ciała z
Bomb Cosmetics przepięknie pachniał limonką a kawałki żurawiny jeszcze bardziej uprzyjemniały zdzieranie naskórka. Niestety nie udało mi się go dokończyć, nie używany przez dwa tygodni zbił się w jedną,wielką bryłę cukru. Olejek do ciała
Skin Perfector Garnier Body był taki sobie
KLIK, już do niego nie wróce.
Różana woda micelarna z
Nuxe świetnie zmywała makijaż oczu i twarzy delikatnie przy tym pachnąc, ale zostanę przy micelu z
Garnier, może nie pachnie tak ładnie ale demakijaż nim jest równie skuteczny, no i kosztuje odrobinę mniej ;) Maseczka
The Face Shop z glinki wulkanicznej pamięta lepsze czasy, najwyższa pora jej się pozbyć chociaż miło ją wspominam. Nawilżający krem do twarzy
Hydra+ z
ROC miał lekką konsystencję, ekspresowo się wchłaniał i przyjemnie nawilżał.
O ile nie polubiłam szamponu i odżywki z serii
John Frieda Sheer Blonde o tyle z przyjemnością używałam maski do włosów. Świetnie sprawdza się na włosach, które potrzebują dobrej opieki. 30ml buteleczka olejku
Macadamia pozostawiła u mnie ambiwalentne uczucia, niby wygładza włosy ale nie jestem pewna czy nie działa tak samo jak tańsze olejki. Miniatura
Aussie 3 Minute Miracle Reconstructor utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że moim włosom zupełnie nie odpowiada.
Benetint z
benefit wyglądał lepiej na ustach niż na policzkach ale nadal bez szału. Zmęczona podkreślaniem brwi zdecydowałam się na domową hennę. Ta brązowa z
Delia wyszła bardzo naturalnie. Szkoda tylko, że jest jej tak dużo a nadaje się do jednorazowego użytku. O
Mineral Veil z
bareMinerals mówiłam już nie raz, warto się nim zainteresować. Równie ciepło wspominam puder do twarzy
Naked Skin z
Urban Decay KLIK chociaż do pudru wszechczasów troche mu brakowało. Mam podobne odczucia co do korektora z
NYX KLIk, nie jest zły ale mógłby być lekko ulepszony. Bez żalu żegnam pomadkę ochronną
Baby Lips z
Maybelline. Nadal pamiętam pochwalne recenzje na ich cześć i nadal zastanawiam się co wszyscy w nich widzieli. I tak żegnam się z ubiegającym rokiem :)
Jak minęły Wam Święta?