Z jakiegoś powodu pierwszy dzień każdego miesiąca jest dniem kiedy każdy na Facebooku czuje obowiązek poinformowania innych o tymże dniu. Na takie posty zawsze patrzyłam z przymrużonym okiem do czasu kiedy zorientowałam się, że blogi kosmetyczne podobne są do tych Facebookowych nadgorliwców bo kto jak nie my sumiennie prezentuje swoje zużycia na początku miesiąca. Pod względem zużyć listopad był bardzo dobrym miesiącem, zużyłam sporo, uszczupliłam trochę zapasów, jest dobrze.
Suchy szampon
Garnier Ultimate Blends okazał się taki sobie. Niby robił co miał robić, ładnie pachniał ale sprawiał, że włosy były szorstkie i nieprzyjemne w dotyku.
Maseczka jajeczna z apteczki babuni na moich włosach była wielką klapą. Długo nie mogłam dojść dlaczego na głowie zawsze miałam strzechę, dopiero kończąc maskę zrozumiałam, że to jej wina. Widocznie moje włosy się z nią nie lubią. Na niekorzyść tej maseczki przemawia też jej rzadkość, spływa z włosów i jest okropnie niewydajna.
O różanym kremie do twarzy
Garden Roses z
Make Me Bio pisałam już tu
KLIK. Bardzo dobry, godny polecenia produkt.
Deep Pore Charcoal Cleanser z
Biore KLIK był taki sobie. Na zdjęciu widać, że w butelce zostało jeszcze trochę żelu,niestety nie udało się go wypompować. Szkoda,
Krem
Hydreane Riche z
La Roche Posay to mój hit. Uwielbiam go za mocne nawilżenie, jego delikatną konsystencję i świetną wydajność, To moje drugie ale nie ostatnie opakowanie.
Podkład
bareSkin z
bareMinerals to świetny produkt
KLIK. Chętnie rozdaję jego próbki bo warto się nim zainteresować.
Mineral Veil tej samej firmy to puder, którego używam z przyjemnością i to do każdego podkładu. Za to sypki podkład mineralny, tu w odcieniu
light W15 nie do końca się u mnie sprawdził
KLIK. Muszę jednak przyznać, że odrobinę lepiej zachowywał się w chłodne, listopadowe dni aniżeli w gorętszym okresie.
Zużyłam też błyszczyk
Petite Indulgence z zeszłorocznej
MACowej świątecznej kolekcji, Świetnie czułam się w tym odcieniu, może jeszcze kiedyś uda mi się go dorwać. Miniatura tuszu do rzęs
The Body Shop miała dość suchą konsystencję, lekko się osypywała. Skutecznie zniechcęciła mnie do zainwestowania w pełnowymiarowy produkt. Bez żalu wyrzucam opakowanie
Lipcote, ani razu nie odważyłam się użyć tej bejcy. Śmierdzi okropnie lakierem. Balsam do ust
Born Lippy z
The Body Shop fajnie nawilżał ale nie do końca pasował mi jego, odrobinę duszący zapach.
Na głównym zdjęciu znajdziemy też odlewkę kremu pod oczy z
bareMinerals, dobry, nawilżający krem ale nie wiem czy jest na tyle dobry żeby wydać na niego niecałe 30euro. Mała fiolka perfum
Flowerbomb zupełnie mnie nie oczarowała a spodziewałam się po niej wiele biorąc pod uwagę bardzo pozytywne opinie o tym zapachu, Perfumy
Valentina Valentino też mnie rozczarowały, nic specjalnego, o.
Co udało Wam się zużyć w listopadzie?