Nie ma czym się chwalić ale chyba da się zauważyć, że lekko zawaliłam sprawę z blogiem. Tysiące razy obiecywałam sobie, że tak, tak, dzisiaj naskrobię kilka zdań ale systematyczność i sumienność nigdy nie były moją mocną stroną. Niemniej dziękuję za nadal liczne odwiedziny i komentarze (tak przy okazji, uśmiałam się jak dzika norka kiedy przeczytałam, że moja toaletka jest do kitu bo nie jest z Ikea ;)).
Nie wiem czy też tak macie, że pewne kosmetyki są na Waszej liście chciejstw tygodniami, miesiącami a nawet, jak w moim przypadku, latami ale jakoś zawsze o nich zapominacie? Tak właśnie miałam w przypadku podkładu L'Oreal True Match (ok.50zł/30ml). Chciałam go przetestować zanim jeszcze na salony wkroczyła jego odnowiona wersja a w moje ręce wpadł dopiero dobre pół roku temu.
I tak sobie bimbamy od tego czasu, to znaczy True Match sobie bimba bo ja raz go kocham a raz klnę jak szewc kiedy widzę jak wygląda na mojej twarzy. Ale, od początku. Wybrałam kolor 1D/1W czy Golden Ivory, który ma sporo żółtych tonów i jest dla mnie niemal idealny - niemal, bo odkąd regularnie stosuję samoopalacze jest dla mnie ociupinę za jasny, ale to już moja wina.
Na pompkę nie mogę narzekać, nie wypluwa z siebie zbyt dużej ilości produktu, ot, jedna pompka wystarcza mi na pokrycie twarzy. True Match wydaje się być dość ciężkim podkładem, jednak podczas aplikacji jego konsystencja lekko się zmienia i staje się lżejsza. Wykończenie też jest całkiem ciekawe, ni to mat ni to mokre wykończenie, skłonna jestem uznać, że jest dość satynowy. Nie jest też mocno kryjący, zakrywa moje lekkie zaczerwienienia ale nie tworzy maski i można niemal dojrzeć pod nim moją skórę.
Chciałabym powiedzieć, nie mam nic do zarzucenia trwałości podkładu True Match, w zależności od dnia trzyma się godzinami a że często mam na sobie makijaż przez kilkanaście godzin i nie jestem wielką fanką poprawek w ciągu dnia od moich podkładów wytrzymuję niemałej trwałości. I tu dochodzimy do sedna mojego problemu z tym okazem - jest humorzasty i zachowuje się jak chce. Raz przepięknie na mnie wygląda, dając efekt wypoczętej i zdrowej cery a raz wygląda dobrze tylko wtedy kiedys stoję 5 metrów od lusterka i to bez okularów. Mimo że od miesięcy nie zmieniałam nic w swojej pielęgnacji i teoretycznie nic nie powinno wpływać na to jak True Match na mnie się prezentuje, potrafić siedzieć na twarzy żeby za jakiś czas teatralnie z niej zjechać. Tworzy plamy, wynajduje suche placki i buk wie co jeszcze. Taki z niego żartowniś.
Ten podkład lekko mnie rozczarował, przez tyle lat słyszałam o nim same dobre rzeczy a u mnie okazał się przeciętniakiem. Jedno jest pewne, mimo że True Match potrafi ładnie wyglądać na twarzy to jednak do niego nie wrócę bo nie bardzo mam ochotę na zabawę w rosyjską ruletkę ale to nic bo w zanadrzu mam już całkiem fajny podkład chociaż zawsze jestem otwarta na nowe propozycje ;)
Jak fajnie, ze jestes na nowo! Ja zakochalam sie w podkladzie Benefit ,, Hello Flawness,, ,a takze w Clinique,, Even Better,, i wole jednak nie ryzykowac!
OdpowiedzUsuńSuper, że przypomniałaś mi o Hello Flawless. Miałam kiedyś sporą miniaturę i dobrze ją wspominam. Z Clinique co prawda mi nie po drodze ale może kiedyś ;)
UsuńU mnie ten podklad spisuje sie dobrze, kolor N1 jest idealny, co do trwalosci tez nie moge mu nic zarzucic, ale jednak jak dla mnie wciaz on ma troche za suche wykonczenie, oczywiscie nie jest to wykonczenie suche, ale ja wole takie bardziej rozswietlajace, dodajace blasku, a tutaj tego nie widze niestety. Takze jest dobrze, aczkolwiek ideal to to nie jest 😊
OdpowiedzUsuńWiesz, wydaje mi się i gdzieś to nawet wyczytałam w Internecie, że dużo zależy od odcienia?
UsuńU mnie ten podklad spisuje sie dobrze, kolor N1 jest idealny, co do trwalosci tez nie moge mu nic zarzucic, ale jednak jak dla mnie wciaz on ma troche za suche wykonczenie, oczywiscie nie jest to wykonczenie suche, ale ja wole takie bardziej rozswietlajace, dodajace blasku, a tutaj tego nie widze niestety. Takze jest dobrze, aczkolwiek ideal to to nie jest 😊
OdpowiedzUsuńRównież słyszałam o nim wiele dobrego, patrząc na kolorek to podoba mi się bardzo, ale również nie chciałabym zgadywać jak będzie wyglądać danego dnia :)
OdpowiedzUsuńzaczarowana-oczarowana.pl
O widzisz :D ja z kolei go uwielbiam, wykończyłam go tak szybko, że nawet nie wiem jak to się stało :D czy to znaczy, że był niewydajny, czy ja tak się w nim zakochałam, że używałam go non stop? :D (na co dzień rzadko kiedy używam podkładu)
OdpowiedzUsuńno i ja też wracam po dłuuuuuugiej już przerwie, ciekawe czy tym razem mi się uda xD
Ja niby też ponad połowę już wykończyłam ale używam go w luźne dni czy idąc na uczelnię bo nie do końca mi wtedy zależy na tym jak wyglądam ;)
UsuńTo oby nam się udało :D
Ja nigdy go nie używałam, generalnie to mam problemy z podkładami… Ciężko mi jest dobrać ten idealny :(
OdpowiedzUsuńSama zrobiłam jego recenzję, bo to, co zaczął wyprawiać na mojej twarzy, to było ostre przegięcie. Nienawidzę tego podkładu z całego serca :P
OdpowiedzUsuńIdę zobaczyć co o nim napisałaś :)
UsuńJa muszę go wypróbować na sobie :)
OdpowiedzUsuńKolorek wydaje się być idealny dla mnie. Pozdrawiam ciepło, buziak :*
OdpowiedzUsuńCzasem bardzo ciężko jest pogodzić obowiązki życia codziennego, pracę i blogowanie, a jesteśmy tylko ludźmi. Czasem warto odpuścić, by potem wrócić ze zdwojoną siłą :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się kiedy wrócisz:) Podkładu nie znam bo ja mało podkładowa jestem:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kosmetyki L'oreal. :-)
OdpowiedzUsuńu mnie ten podklad calkiem niezle sie sprawuje ;) za to mam takiego dowcipnisia z Narsa, ktory raz kocham, a raz mnie doprowadza do szalu.
OdpowiedzUsuńOdkąd przeszłam na mineralny makijaż, zupełnie nie nadążam za takimi podkładami, ale pamiętam, że bywały nieprzewidywalne i nawet na tym samym kremie, itp. różnie się zachowywały z powodów niezrozumiałych... Minerały są bardziej przewidywalne (jeden z powodów, dla których je polubiłam), ale też czasem potrafią zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńTe dwa pierwsze zdania mogłabym skopiować ;)
OdpowiedzUsuńSuper, że napisałaś coś nowego :)
Fajnie że jesteś! ♥
OdpowiedzUsuńByłam wczoraj w Rossku ale te odcienie mi się za żółte wydawały ;x
Co tam podklad, fajnie ze jestes :)))
OdpowiedzUsuńA co do podkladu, to ciezko znalezc ideal i do tego kazdy ma inne zapotrzebowania.ja go jeszcze nie mialam, ale ze kazdy podklad L´Oreala u mnie oksyduje to sobie go odpuszcze ;D
Fajnie, ze jestes z powrotem, Kochana! Co do podkladu, to nie mialam go, generalnie przyznam Ci sie, ze nie przepadam za kolorowka (i pielegnacja tez :P) marki L'oreal.
OdpowiedzUsuń