Jakiś czas temu postanowiłam bliżej poznać produkty Urban Decay, o ile z paletami cieni do powiek byłam w miarę dobrze zaprzyjaźniona o tyle z resztą kosmetyków byłam na bakier. Nie mogłam więc nie sięgnać po, ówczesną, nowość UD czyli tusz do rzęs Perversion. Akurat trafiłam na świetną ofertę gdzie za do tuszu (105zł) dołączona była miniatura bazy do rzęs Subversion. Przeglądając recenzję tego duetu u zagranicznych blogerek spodziewałam się cudów, jak wyszło? Tak jak zawsze, czyli tak sobie.
Tusz Perversion miał być na propsie i cudownie wydłużać, zagęszczać a także być czarny jak smoła. O ile powiększa objętość rzęs o tyle nie mogę się zgodzić, że wydłuża bo moje, i tak już długie rzęsy, nie są spektakularnie ani perwersyjnie wydłużone ale nie mogę się dopatrzyć efektu sztucznych rzęs. Od otwarcia tuszu minęły cztery miesiące a tusz jak tak mokry jak na początku. Na rzęsach też długo wysycha i muszę bardzo uważać żeby nie odznaczył się pod brwiami. Jego wodnista konsystencja sprawia, że rzęsy się sklejają i przed aplikacją zawsze wycieram nadmiar tuszu w chusteczkę i dopiero wtedy szczoteczka cudownie podkreśla każdą rzęsę. Nie kruszy się i nie robi pandy pod oczami ale tego zawsze wymagam od tuszu, który sporo kosztuje.
Nie znoszę sylikonowych szczoteczek i, na szczęście, Perversion takiej nie ma, ale potrzebowałam sporo czasu żeby nauczyć się obsługi tej dużej szczoty. Podobno tusz zawiera w swoim składzie mieszankę aminokwasów, białek i glikogenu morskiergo, która za zadanie ma stymulować porost rzęs ale tego też nie zauważyłam. Ot, tusz za grube hajsy, który dużo gada a mało robi ;)
Primer do rzęs Subversion zawiera za to elastynę i kolagen morski, ten duet ma dbać o dobrą kondycję rzęs, znajdziemy tu też odżywiający ekstrakt z miodu. Dobrze współpracuje z każdym tuszem do rzęs, o ile maskara Perversion nie zapewniła mi znacznego wydłużenia rzęs o tyle w połączeniu z bazą rzęsy istotnie wyglądają na dłuższe a ich skręt jest podkreślony. Nie wiem jednak czy mogę polecić tę odżywkę, jeżeli uda Wam się ją dorwać w postaci miniatury to warto zobaczyć jak działa ale kupiona za pełnowymiarową cenę może Was rozczarować bo nie robi nic czego nie zrobiłaby o wiele tańsza baza do rzęs.
Nie ma sensu wstawiać tu zdjęć o tym jak ten duet wygląda na rzęsach ale zainteresowanych odsyłam do dwóch ostatnich postów, może uda Wam się tam dopatrzeć tego efektu ;)
Liczyłam na bardziej spektakularny efekt, ale jest okej :-)
OdpowiedzUsuńJa lubię mocno podkreślone rzęsy :)
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że mnie nie ciągnie do takich produktów ;) Bo za taką cenę byłabym mocno rozczarowana...
OdpowiedzUsuńNie znoszę gdy tusz długo wysycha ;/
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze nic z tej firmy, ani tuszów, ani cieni. Najbardziej kusi mnie baza pod cienie.
OdpowiedzUsuńnie znam tuszy UD, szczerze mówiąc to znam jedynie cienie i bazę pod Cienie :)
OdpowiedzUsuńja używam bazę pod tusz w postaci serum Eveline :) rzęsy są grubsze i bardziej wyraziste :)
chyba jednak najbardziej cięgnie mnie do ich palet z cieniami i słynnej bazy pod cienie niż innych produktów :P
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze nic tej marki.
OdpowiedzUsuńJa mam miniaturkę Perversion i mi pasuje:) nie jest tak fajna jak L'Oreal, ale zdecydowanie ja ją akurat lubię ;)
OdpowiedzUsuńNie znam tuszy UD. Z te firmy najbardziej mnie w tej chwili interesują cienie i bazy do powiek :)
OdpowiedzUsuńOsobiście znam tylko cienie tej marki, choć teraz pokochałam też róż :-) Muszę się przyjrzeć również tuszom :-)
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze nic z Urban Decay, wolę silikonowe szczoteczki tuszy
OdpowiedzUsuń