Po pierwsze: mam już 100 obserwatorów!
Ileana O. z Malinowego Świata dołączyła do mnie wczoraj wieczorem ;) Dziękuję Wam za to, że jesteście ze mną.
Po drugie: szykowałam dla Was rozdanie z tej okazji ale nie sądziłam, że ta chwila nadejdzie tak szybko i nie dopracowałam wszystkich detali. Dlatego rozdanie pojawi się jutro bądź pojutrze :)
Po trzecie: doszły mnie słuchy, że wiele z Was nie lubi notek z czytaj dalej. Wydawało mi się, że z czytajdalejami blog wydaje się bardziej przejrzysty i przyjemniejszy dla oka. Dzisiaj postanowiłam postawić na dłuższą notkę- co wolicie?
Wspominałam kiedyś, że nie znoszę peelingów, jestem na nie zbyt leniwa. Otóż już nie. Od kiedy Lushowy Rub Rub Rub Shower Scrub trafił w moje łapki mogłabym się zdzierać całymi dniami.
Rub Rub Rub to peeling z soli morskiej zawierający orzeźwiającą mieszankę z soku cytryny, infuzji z jaśminu i mimozy. Sól morska znana jest z łagodnego złuszczania i oczyszczania a także jest minerałem o bogatych właściwościach.
Niestety, kolega Peter trochę przysłonił skład tego peelingu dlatego pozwoliłam sobie ściągnąć listę składników z Lushowej strony:
Fine Sea Salt, Sodium Laureth Sulfate, Fresh Organic Lemon Juice, Water, Sodium Cocoamphoacetatate, Jasmine Flower Infusion, Mimosa Absolute, Orange Flower Absolute, Jasmine Absolute, Lemon Oil, Lactic Acid , Lauryl Betaine, Limonene, Perfume, Colour 42090, Colour 45410
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po otwarciu tubki to wyrazisty, niebieski kolor z widocznymi drobinami soli i ten zapach ... cytrusowy? Orzeźwiający? Nom, nom!
Na samym opakowaniu są też podane możliwości użycia tego peelingu
Nałożony na mokre ciało na początku jest dość ostry, w czasie kiedy sól się rozpuszcza jest coraz delikatniejszy na końcu zachowując się na skórze jak żel pod prysznic. Po użycia skóra jest taka miła w dotyku, miękka i ... nawilżona!
Używając go na sucho świetnie drapie, nie jest nieprzyjemnie ostry. Po nim skóra też jest nawilżona i miękka.
Nie spodziewałam się jednak cudów używając Rub Rub Rub jako szampon ale pomyliłam się. Moje włosy już po pierwszym umyciu stały się puszyste, czułam, że są czyste a do tego ten masaż skóry głowy sprawił mi wielką przyjemność.
Niestety nie wykorzystałam go jako peelingu do stóp ale prawdopodobnie w tej roli sprawdziłby się równie znakomicie.
Wspomniałam już, że zapach peelingu w opakowaniu jest orzeźwiający. Pod prysznicem ten zapach jest ... inny, taki trochę nieznajomy. Na początku skojarzył mi się z zapachem nowych butów, potem przekształcił się w zwykłą, lekko cytrynową woń.
Za 330 gram tego peelingu zapłaciłam 7 czy 8 funtów. Dla jednych dużo, dla innych mało. Ja uważam, że to bardzo przyzwoita cena biorąc pod uwagę fakt, że można wykorzystać go na wiele sposobów a do tego jest bardzo wydajny. Często konsystencja żelu pod prysznic czy peelingu sprawia, że połowa produktu nie zdąży trafić na nasze ciało bo od razu zlatuje do odpływu (już widzę te całe sumy pieniędzy zalegające w rurach;)) na szczęście ten Lushowy drapak trzyma się swojej pańci i mogę go w całości wykorzystać.
Jak mamę kocham, nie mogę powiedzieć na niego złego słowa. Uwielbiam go, uwielbiam, uwielbiam!
Wiem, że Lush nie ma jeszcze swojego sklepu w Polsce ale widziałam recenzje Lushowych produktów wielu z Was. Czy miałyście do czynienia z Rub Rub Rub? Polubiłyście się z nim? A może macie ochotę dopiero go wypróbować?
Buziaki,
ja w swoim pierwszym lushowym zamówieniu umieściłam dwa czyściki do twarzy i dwa szampony w kostkach. Jak się polubimy, to będę zamawiać dalej ;)
OdpowiedzUsuńPatrzyłam ostatnio na szampony w kostkach ale gdzieś przeczytałam, że są słabe dlatego ich zakup odłożyłam na później ale chętnie przeczytam co Ty o nich sądzisz :)
UsuńKarma Komba jest rewelacyjna! :)
Usuńwiesz cooo, ja wzięłam dwie kostki o najlepszych opiniach (w różnych miejscach czytałam), chyba new i shine coś tam. Nad Kombą myślałam, ale to na następny raz raczej. Nie lubię w ciemno kupować dużo, bo wtedy dużo mi źle :P
UsuńNie wiem gdzie i o których dokładnie ale czytałam, że te szampony w kostkach nie myją i takie tam dlatego nie brałam żeby się nie zrazić ale koniecznie daj znać jak sprawują się u Ciebie :)
UsuńHahaha "trzyma się swojej pańci " :D
OdpowiedzUsuńGrzeczny jest ^^ :D
UsuńGratulacje, szybko ci idzie zdobywanie sympatii :*
OdpowiedzUsuńCytrusowy peeling brzmi obiecujaco, tylko ten kolor...;)
Dziękuję :*
UsuńCzyżby kolor źle Ci się kojarzył?
Chciałabym go wypróbować, choćby tylko dla tego pięknego, morskiego koloru :D
OdpowiedzUsuńJuż wiem co mi przypomina! Niebieski sorbet bądź niebieską bryłkę śniegową :D
UsuńTak! Sorbet! :D Mmm, aż chce się go zjeść :D
UsuńGratuluję pierwszej setki i oby jak najwięcej takich setek ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym :)
Usuńjeszcze nigdy nie mialam nic z lusha. :)
OdpowiedzUsuńNajwyższy czas to zmienić ;)
Usuńja też nie miałam nic z Lusha, może coś sobie kupię jak zdam sesje ;)
UsuńKup, kup a nie pożałujesz :)
UsuńGratuluję 100 obserwujących :) U mnie też niedawno stuknęła setka i w związku z tym ogłoszę rozdanie, do którego serdecznie Cię zapraszam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKocham go! Szczególnie jako szampon :D I ostrzegam przed używaniem na sucho, ja sobie zrobiłam kuku w ten sposób :P
OdpowiedzUsuńMożesz coś dodać? Bo użyłam go na sucho kilka razy i nic podejrzanego nie zauważyłm?
UsuńMiłość od pierwszego wejrzenia :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym go przetestowała. Mam Lushowy zdzierak ze świątecznej kolekcji - Sandy Santa. Jest niezły, ale jednak wolę peelingi w takiej formie, jak Ty masz :)
OdpowiedzUsuńTo ja się chyba na świąteczną kolekcję spóźniłam, a szkoda bo niektóre kosmetyki wizualnie mi się bardzo podobały :)
UsuńJa bym go chciała... Ale niestety ;)
OdpowiedzUsuńZa to miałam głupie skojarzenie z Twoją szyszką ^^
Ale że co z moją szyszką jest nie tak? :D
UsuńGratulacje:) tego produktu jeszcze nie próbowałam, brzmi ciekawie, dziwny tylko kolor wybrali:D
OdpowiedzUsuńKoniecznie wypróbuj! A kolor dodaje tylko smaczku :D
UsuńSmerfastyczny kolor :D
OdpowiedzUsuńNastępnym razem zapodam w łazience Smerfne Hity :D
UsuńGratuluje 100 obserwatorów ;) Ja miałam kilka razy do czynienia z lushem i bardzo ubolewam, że w Polsce go nie ma ;(
OdpowiedzUsuńDziękuję :) A jest coś wiadomo czy będzie niedługo w Polsce?
Usuńuwielbiam kosmetyki Lusha za wygląd opakowań i kolory! :)
OdpowiedzUsuńI nazwy produktów ^^
UsuńDużo dobrego czytałam o kosmetykach Lush'a na wielu blogach i przede wszystkim wizażu, ale nigdy nie miałam okazji osobiście wypróbować.
OdpowiedzUsuńhttp://inkaastyle.blogspot.com/
Napewno kiedyś będzie taka okazja :)
UsuńNo no, wydaje się świetny ; ) Chętnie bym wypróbowała. Pozdrawiamy1 ~Justyna
OdpowiedzUsuńZakochana jestem w nim niezmiernie :)
Usuńw ogóle peelingi są super! ja np uwielbiam te z faromy (czy jakoś tak) bosko pachną! zostaję Twoim następnym obserwatorem i zapraszam na www.2bloggirls.pl mam nadzieję, że też Ci się spodoba!
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie miałam nic z Farmony ale skoro ładnie pachną to może kiedyś :)
Usuńdopisuję do wish listy- rozglądnę sie przy najbliższej wizycie w lush :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
UsuńGratuluję obserwatorów;) A wywalenie "czytaj dalej" jest bdb pomysłem:)
OdpowiedzUsuńgratuluję okrągłej setki :) i zazdroszczę, że masz możliwość testowania Lusha, mi jakoś ciągle z nim nie po drodze :(
OdpowiedzUsuńDziękuję i napewno kiedyś nadarzy się okazja :)
Usuńrozumiem że szampan już otwarty ? :D a cena jak dla Brytyjek bardzo fajna :)
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście :) cena też mi się bardzo podoba ;)
Usuńgratuluję obserwatorów:)
OdpowiedzUsuńnie znam firmy
gratuluję setki obserwatorów ! :)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem właśnie produktów lush.. :)
Dziękuję :) koniecznie musisz wypróbować, ja powoli staję się Lushomaniaczką :)
Usuńoj dziękuję Ci bardzo za zalinkowanie mojego bloga :) bardzo fajnie wygląda ten peeling
OdpowiedzUsuńA jak działa ;)
UsuńUwielbiam kosmetyki z Lusha, szkoda że u nas nie ma, oj wielka szkoda ;(
OdpowiedzUsuńA jest wiadomo kiedy będą?
UsuńGenialny ma kolor! Lusha uwielbiam, ale tego produktu nie miałam.
OdpowiedzUsuńP.S. nie lubię "czytaj dalej"
Jakie są Twoje ulubione Lushki?
UsuńDo grona Twoich obserwatorów dołączyłam i ja:)
OdpowiedzUsuńPeeling sympatycznie się prezentuje, sama nie miałam okazji go poznać:)
Bardzo mi miło :)
UsuńMoże kiedyś się uda ;)
Gratulacje pierwszej setki ;) ja jakos lushowa nie jestem i sama nie wiem czemu bo uwielbiam wszelkiego rodzaju pielegnacje a taakie drapanie moze byc przyjemne ;)
OdpowiedzUsuńPs. Czekam na wrazenia jak juz przyjdzie Twoj Hoola ;P
Uwielbiam się zdzierač :)
UsuńJa czekam nadal na otwarcie tej firmy w Polsce. Niestety na internecie często te kosmetyki mają nieadekwatne ceny do cen zagranicznych w przeliczeniu na PLN
OdpowiedzUsuńBiorę Cie za słowo :)
Usuńja jestem wielką fanką darka, nie mogę doczekać się Polskiego sklepu w Warszawie, który miał być otwarty już w październiku zeszłego roku, a idzie im to otwieranie jak krew z nosa :/ Dlatego ciągle muszę szukać nowych Angielskich dilerów moich ulubieńców :D
OdpowiedzUsuńGratulacje !:)
OdpowiedzUsuńLusha nigdy nie mialam ale tego zdzieraka chetnie bym wyprobowala;)obecnie najbardziej lubie peelingi z TBS:)
TBS też mnie kusi:)
Usuńświetny blog! obserwuję i zapraszam do mnie :D
OdpowiedzUsuńCudny kolorek...ja jak zazdroszczę Wam tego Lusha:)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńSzkoda, że jest solny :( Moja skóra preferuje głównie cukrowe.
OdpowiedzUsuńLusha lubię od paru lat, regularnie sięgam po pewne produkty. Uważam, że warto :)
Cukrowych jeszcze nie próbowałam, ostatnio bawię się w domowy peeling kawowy:)
UsuńA co do Lusha, się zgadzam. Uwielbiam przeglądac ich stronę internetowa a każde zamówienie to małe święto :)
U mnie peeling kawowy skończył się jak w domu rodzinnym parę razy zapchał się odpływ od wanny a potem były problemy z brodzikiem w kabinie. No i to sprzątanie... zdecydowanie najmniej ulubiona część ;)
UsuńWolę peelingi cukrowe bo są dla mnie łagodniejsze, aczkolwiek też można trafić na niezłe zdzieraki. Moim faworytem stał się scrub Phenome, ale zanim wydam ostateczną decyzję mam kilka jeszcze przed sobą.
Będę chciała kupić jeszcze scrub Collistara, solny co prawda ale z tego, co wyczytałam nie jest taki agresywny. Zobaczymy :) Póki co muszę poczekać do maja, bo Collistara nie mam w UK :/
Długo zamawiałam Lush'a z netu i zawsze coś więcej wpadło do koszyka :) Mają sugestywne opisy, apetyczne zdjęcia :D Doskonale rozumiem Twoje podejście :)